- Zmierzamy do socjalizmu, i nic ani nikt nie może temu przeszkodzić - powiedział Chavez w wystąpieniu telewizyjnym, które wygłosił po zaprzysiężeniu swego gabinetu. W najbliższą środę prezydent, który zapowiada zaprowadzenie w Wenezueli "socjalizmu XXI wieku", zostanie zaprzysiężony na kolejną sześcioletnią kadencję. Nacjonalizacja dotknie prawdopodobnie dostawcę elektryczności, firmę Electricidad de Caracas, której właścicielem jest amerykańska spółka AES. Obejmie też przypuszczalnie kompanię telekomunikacyjną Nacional Telefonos de Venezuela (CANTV). Chavez oznajmił, że poprosi Zgromadzenie Narodowe (parlament) o zgodę na zwiększenie prezydenckich uprawnień i pozwolenie mu na wydawanie dekretów. Nie są jasne plany Chaveza dotyczące inwestycji naftowych, jakie koncerny międzynarodowe - w tym amerykańskie - prowadzą w dolinie Orinoko. Projekty naftowe powinny "stać się własnością narodu" - powiedział Chavez, nie wyjaśniając, czy ma na myśli przejęcie je przez państwo. Tymczasem Stany Zjednoczone skrytykowały we wtorek zamierzenia prezydenta Wenezueli. - Zapoznaliśmy się z oświadczeniem Chaveza. Widzieliśmy też rezultaty nacjonalizacji w innych miejscach i generalnie działania tego rodzaju nie przynoszą spodziewanych korzyści gospodarczych - oświadczył rzecznik amerykańskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego Gordon Johndroe. Waszyngton wyraził oczekiwanie, że firmy amerykańskie, które dotknęłaby wenezuelska nacjonalizacja, szybko otrzymają godziwe odszkodowania.