Wypowiedź ta nastąpiła w dniu, w którym światowe ceny ropy pobiły po raz kolejny rekordy absolutne, zbliżając się tuż tuż do psychologicznej granicy 100 dolarów za baryłkę. Na giełdzie NYMEX w Nowym Jorku wskaźnikowa dla rynku amerykańskiego cena ropy WTI z dostawą w styczniu doszła w środę w ciągu dnia do najwyższego w historii poziomu 99,29 dol. za baryłkę, ale potem spadła o 2 dolary. - Cena ropy wynosi prawie 100 dolarów za baryłkę i jest to cena sprawiedliwa, mam nadzieję, że nadal będziemy szli tą drogą - powiedział Chavez w środę na wiecu swych zwolenników w Caracas. Wenezuela konsekwentnie opowiada się za podniesieniem cen ropy i śmielej niż inni członkowie Organizacji Państw Eksportujących Ropę Naftową domaga się ograniczenia wydobycia tego surowca, co prowadziłoby do zachwiania chwiejnej równowagi między podażą i popytem w skali globalnej i ewentualnego skoku cen w górę. Chavez uczestniczył podczas ostatniego weekendu w spotkaniu na szczycie przywódców 10 państw OPEC w stolicy Arabii Saudyjskiej Rijadzie, gdzie w sojuszu z innym jastrzębiem naftowym, prezydentem Iranu Mahmudem Ahmadineżadem forsował radykalizację polityki naftowego kartelu. Jego wygłoszone na szczycie ostrzeżenie, że w przypadku zaatakowania Iranu przez USA cena baryłki ropy osiągnie "nie 100 ale 200 dolarów", obiegło świat. Chavez, który przygotowuje zmiany w konstytucji umożliwiające mu dożywotnie pozostanie prezydentem, zdobył sobie szerokie poparcie społeczne w kraju m.in. dzięki częściowej renacjonalizacji bogatych zasobów naftowych i przeznaczeniu części rosnących zysków naftowych na programy społeczne. Wenezuela jest drugim po Meksyku producentem ropy w Ameryce Łacińskiej i czwartym pod względem wielkości eksporterem ropy na największy na świecie rynek Stanów Zjednoczonych.