Sama zapowiedź organizacji "Marszu pokoju" od razu wywołała reakcję władz. Na niektórych ogłoszeniach znalazło się bowiem godło samozwańczej Republiki Charkowskiej, którą wiosną próbowali powołać prorosyjscy aktywiści. Sąd podjął zatem decyzję o zakazie przeprowadzenia manifestacji, obawiając się prowokacji i zamieszek. MSW od rana ostrzegało, że nie dopuści do łamania prawa i apelowało, aby mieszkańcy Charkowa nie przychodzili na demonstrację. Mimo to, na marsz przybyło kilkadziesiąt osób. Odczytano im decyzję sądu, ale nie zrezygnowali z udziału w nielegalnej demonstracji. Około 20 osób zostało zatrzymanych, w tym charkowska komunistka Ałła Aleksandrowska. Wiosną w Charkowie władze radykalnie ukróciły wszelkie przejawy separatyzmu w mieście, obawiając się, że w obwodzie, podobnie, jak w sąsiednich donieckim i ługańskim, dojdzie do prób obalenia władzy państwowej.