Dziesiątki tysięcy mieszkańców stolicy obległy supermarkety i stacje benzynowe, aby zaopatrzyć się w żywność i paliwo. Na wielu stacjach zabrakło benzyny, a w sklepach błyskawicznie znikały z półek takie produkty jak mleko, olej czy fasola. W Barcelonie paliwo jest dostarczane na stacje pod nadzorem policji. W poniedziałek w około połowie stacji benzynowych w Katalonii, głównie w okolicy Barcelony, nie było benzyny. Paliwo ma być dziś dostarczone 20 samochodami-cysternami. W Madrycie lokalne władze obiecały zadbać o "pilne zaopatrzenie" w paliwo w ciągu 24 godzin. W co najmniej 15 proc. stacji benzynowych w rejonie stolicy nie ma benzyny. Ze względu na strajk w okolicach Madrytu pracuje w pełnym wymiarze tylko 25-30 proc. samochodów-cystern, co oznacza zmniejszenie zaopatrzenia dziennego w paliwo z 20 mln do 6 mln litrów. Rząd premiera Jose Luisa Rodrigueza Zapatero wznowił negocjacje z organizacjami transportowców, aby położyć kres strajkowi. Według źródeł rządowych, nie jest wprawdzie możliwe obniżenie cen ropy naftowej, ale można "próbować zminimalizować skutki wzrostu cen paliw". Strajkujący domagają się ustanowienia taryfy minimalnej na swoje usługi, co uchroniłoby ich przed dochodami poniżej kosztów własnych i zapobiegłoby wejściu na rynek transportowy konkurencji. Żądają również uzależnienia cen usług transportowych od cen paliwa. Tymczasem rząd twierdzi, że dyrektywa UE nie zezwala na ustanowienie cen minimalnych, gdyż byłoby to sprzeczne z zasadą wolnego rynku. Ministerstwo Przemysłu w Madrycie zachęca transportowców do wcześniejszego przechodzenia na emeryturę i oferuje rekompensaty finansowe.