W swojej analizie ośrodek przypomina, że Libijczycy walczyli w Afganistanie z wojskami sowieckimi i wrócili do Libii z początkiem lat 90. W 1995 roku utworzyli zbrojną Libijską Islamską Grupę Bojową (ang. LIFG), która wystąpiła przeciw Kadafiemu uznając, że odstąpił od islamu. Kadafi rozprawił się z LIFG wprowadzając stan wyjątkowy w Bengazi i kilku innych miastach. Do końca lat 90. partyzanci LIFG zostali pokonani lub wyjechali z Libii; niektórzy do Afganistanu lub Iraku. 3 listopada 2007 roku Ajman al-Zawahiri, najbliższy współpracownik Osamy bin Ladena, ogłosił przez radio, że LIFG formalnie wszedł w skład Al-Kaidy. Na krótko przedtem, we wrześniu tego roku, w irackim mieście Sindżar, siły bezpieczeństwa przechwyciły w kryjówce Al-Kaidy personalne akta dżihadystów walczących w Iraku. Na ogólną liczbę 595 nazwisk, Libijczyków było 112. Władze libijskie monitorowały dżihadystów uczestniczących w walkach w Afganistanie i Iraku, którzy następnie powrócili do kraju. Na wzór Saudyjczyków zorganizowano dla nich program społecznej reintegracji, któremu patronowała organizacja charytatywna syna Kadafiego, Saifa al-Islama. "Jeżeli reżim Kadafiego upadnie, a w Libii zapanuje chaos, to dżihadyści mogą zyskać pole do działania, którego nie mieli od kilkudziesięciu lat. Jeśli zaś reżim się utrzyma i między wschodnią a zachodnią Libią dojdzie do wojny domowej, to skutek będzie podobny: dżihadyści zyskają swobodę operacyjną" - wyjaśnia Stratfor. "Nawet jeśli Kadafi lub ktoś, kto zająłby jego miejsce, zdoła przywrócić porządek, to dżihadyści, którzy mieli okazję złupić składy broni, będą lepiej uzbrojeni niż kiedykolwiek" - wskazano. Analitycy ośrodka nie wykluczają, że LIFG może się reaktywować lub podzielić wyłaniając bojowe skrzydło pod nowym kierownictwem. "Jeśli w Libii zapanuje chaos i dżihadystom uda się ustanowić tam bazę operacyjną, to Egipt i Włochy będą niepokoić się nie tylko napływem uchodźców, lecz także potencjalnymi reperkusjami dla bezpieczeństwa. Z pewnością duża ilość broni przechwycona w Libii może łatwo zostać przekazana lub sprzedana dżihadystom w Egipcie, Tunezji i Algierii, przekształcając islamski radykalizm w Libii w szerszy problem regionalny" - tłumaczą swoje obawy analitycy.