Rząd przyjął we wtorek projekt ustawy o łagodzeniu skutków kryzysu finansowego dla pracowników i pracodawców, będący elementem tzw. pakietu antykryzysowego. - Głównym założeniem tej ustawy jest utrzymanie miejsc pracy - poinformowała minister pracy Jolanta Fedak. Borowski przypomniał podczas wtorkowej konferencji prasowej w Sejmie, że pod koniec listopada ubiegłego roku premier Donald Tusk przedstawił tzw. Plan stabilności i rozwoju, który zakładał m.in. wprowadzenie większych poręczeń i gwarancji, kredytów dla małych i średnich firm. Zdaniem Borowskiego, gdy po sześciu miesiącach ustawa została uchwalona i ukazał się projekt rozporządzenia w tej sprawie, przedsiębiorcy oceniają, że łatwiej było uzyskać kredyt bez gwarancji rządowych niż w ramach tego pakietu. - Wymogi, jakie są zapisane w tym rozporządzeniu, są prawie nie do przejścia; wymagają długiego czasu i w wielu przypadkach przedsiębiorstwo po prostu nie będzie w stanie ich spełnić - mówił Borowski. Zwrócił przy tym uwagę, że założenia listopadowych propozycji rządu były takie, aby ułatwić dostęp do kredytu i rozszerzyć jego gwarancje. - To rozporządzenie, nawet jeśli wejdzie w życie, faktycznie nie spowoduje żadnego przełomu - ocenił Borowski. - To jest najlepszy przykład, w jaki sposób rząd podchodzi do walki z kryzysem. W tej sytuacji chwalenie się, że Polska ma 0,8 (proc.) tempa wzrostu (gospodarczego), a inni mają mniej, gorzej, jest po prostu troszkę naigrywaniem się z sytuacji bardzo wielu przedsiębiorstw - dodał polityk Socjaldemokracji. Borowski pytał, "jakie konkretnie kroki podjął rząd, aby uchronić wiele zakładów przed upadkiem i aby uchronić wielu pracowników przed zwolnieniami". Według niego, w następnych kwartałach sytuacja gospodarcza w Polsce będzie się pogarszać. - Już dziś mówimy jasno, że to rosnące bezrobocie, które będzie miało miejsce, poszerzające się obszary biedy, odsuwanie się również strefy euro na bliżej nieokreśloną przyszłość, że to będzie obciążało konto rządu i nie da się już tego zwalić na kryzys - zaznaczył Borowski. Wezwał gabinet Tuska do "aktywnego, skutecznego, a nie pozornego" działania. Europoseł SdPL Dariusz Rosati pytał z kolei, w jaki sposób rząd chce pokryć lukę budżetową, która powstanie na skutek niższych - niż planowano - przychodów. Wyniesie ona - według niego - około 20- 25 miliardów złotych. - Chcemy od rządu usłyszeć, w jaki sposób zamierza zamknąć tę lukę budżetową, czy będzie podnosił podatki, czy będzie ograniczał wydatki i chcemy usłyszeć konkrety, jeszcze przed wyborami - podkreślił Rosati. W jego opinii, odkładanie tej decyzji na po wyborach do europarlamentu jest "oszukiwaniem wyborców".