Armator nie miał obowiązku wyposażenia statku w VDR, bo "Cemfjord" to zbyt mała jednostka. Zgodnie z międzynarodowym prawem, statek musi być wyposażony w taki sprzęt, jeśli ma wyporność większą niż 3 tysiące ton. Voyage Data Recorder, który można porównać do czarnej skrzynki w samolocie, zbiera dane o przebiegu rejsu, prędkości jednostki czy obranym kursie. Urządzenie nagrywa też rozmowy załogi na mostku. - Bez tych zapisów nie ustalimy, co działo się na statku tuż przed zatonięciem. Na pewno utrudni to wyjaśnianie przyczyn, ale nie znaczy, że ostatecznie nie określimy przyczyny zatonięcia - powiedział RMF FM Cezary Łuczywek, przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Morskich. Polska komisja już współpracuje ze swoim brytyjskim odpowiednikiem, który wyjaśnia przyczyny katastrofy. Na razie Polacy - w kraju - zbierają wszelkie istotne informacje i dokumenty o samym statku i jego załodze. W tym celu przedstawiciele komisji pojechali między innymi do Szczecina. Jeśli będzie taka potrzeba - choć na razie to mało prawdopodobne - polecą także do Southampton, siedziby brytyjskiej komisji MAIB. Wrak statku został zlokalizowany za pomocą sonarów na wschodzie cieśniny Pentland Firth, między Orkadami a Szkocją.Wywrócony dziobem do góry "Cemfjord" został zauważony w sobotę po południu przez płynący do szkockiego Aberdeen prom pasażerski. Statek przewoził 2 tys. ton cementu z Aalborg w Danii. Do celu podróży, Runcorn w hrabstwie Cheshire w zachodniej Anglii, miał dopłynąć w poniedziałek. Nie wiadomo, dlaczego zatonął. Przed katastrofą ośmioosobowa załoga nie wysłała żadnego sygnału alarmowego. Kapitan miał wieloletnie doświadczenie zawodowe. Czterech członków załogi pochodziło z Trójmiasta, dwóch z zachodniego Pomorza, a jeden ze środkowej Polski. Najmłodszy z Polaków miał 24 lata. Ósmy członek załogi był Filipińczykiem. (j.) Kuba Kaługa