- Przewidujemy intensyfikację naszej kampanii powietrznej - oświadczył Carter. - Nie będziemy też powstrzymywać się przed wspieraniem partnerów w atakach na IS lub prowadzeniem takich działań samodzielnie, czy to poprzez uderzenia z powietrza, czy poprzez bezpośrednie operacje naziemne. Carter nie sprecyzował, w jakich okolicznościach USA mogłyby samodzielnie prowadzić takie operacje. Zapewnił jednocześnie, że w sytuacji, gdy Stanom Zjednoczonym udaje się zlokalizować dżihadystów, "żaden cel nie jest poza (naszym) zasięgiem". Ujawnił, że USA i kierowana przez nie międzynarodowa koalicja przewidują skierowanie do walki z IS większej liczby myśliwców i przeprowadzanie większej liczby nalotów, w tym na cele "o dużym znaczeniu", dzięki temu, że dysponują coraz lepszymi informacjami wywiadowczymi. Zmiana strategii Carter powiedział też, że walka z IS koncentruje się na mieście Rakka w północnej Syrii, które dżihadyści uznali za swą stolicę, oraz na Ramadi, stolicy prowincji Anbar w środkowym Iraku. Ale przyznał jednocześnie, że wciąż nie udało się tam poczynić zbyt dużych postępów. Carter wypowiadał się przed senacką komisją sił zbrojnych USA ponad dwa tygodnie po ogłoszonej przez prezydenta USA Baracka Obamę zmianie w strategii walki z IS w Syrii. Strategia ta przewiduje, że Pentagon nie będzie już szkolić umiarkowanych rebeliantów w Syrii, natomiast - jak potwierdził Carter - USA zwiększają pomoc wojskową dla już walczących w terenie i odnoszących sukcesy w walce z IS różnych ugrupowań rebelianckich. - Jeśli uda się zrobić wszystko, co zamierzamy, to działania naziemne i z powietrza powinny doprowadzić do zredukowania obszaru zajmowanego przez IS i stworzenia kolejnych okazji do namierzania IS, tak by ostatecznie pozbawić ten diabelski ruch możliwości schronienia się w ich rzekomej ojczyźnie - powiedział Carter. Słowa Cartera spotkały się jednak z krytyką Republikanów, którzy zarzucają USA brak strategii w kwestii usunięcia ze stanowiska syryjskiego prezydenta Baszara el-Asada, wspieranego wojskowo przez Rosję, Iran i Hezbollah. Carter tłumaczył, że wysiłki USA w tej sprawie mają głównie charakter polityczny.