Od rozpoczęcia bliskowschodniego szczytu dziesięć dni temu nie udało się osiągnąć przełomu. Izraelczycy i Palestyńczycy oskarżają się nawzajem o brak poważnego podejścia do problemu i grożą zerwaniem rozmów. Zdaniem palestyńskiego ambasadora w USA, Hasana Abdula Rahmana, decyzja o kontynuowaniu rozmów to niewielka nadzieja na porozumienie. Zarówno palestyńska jak i izraelska delegacja zdecydowały się pozostać jeszcze w Camp David. Nie wiadomo jednak, jak długo będą prowadzone rokowania. Mamy nadzieję, że te wysiłki doprowadzą jednak do jakiegoś porozumienia - mówił Rahman. Z drugiej strony, jak podkreśla izraelski rzecznik, Gadi Baltianski, rokowania dotyczą bardzo trudnych kwestii, w których ciężko wypracować kompromis zadawalający obie strony. Zdaniem Baltianskiego - w tych negocjacjach pojawia się bardzo wiele trudności. Rozbieżności w wielu kwestiach są nadal ogromne. Potrzeba bardzo wiele wysiłku i ciężkiej pracy by udało się te rozbieżności przynajmniej zmniejszyć. Z sondaży wynika, że zarówno Izraelczycy jak i Palestyńczycy coraz mniej wierzą w powodzenie szczytu w Camp David. Obie strony obawiają się również, że fiasko rokowań może doprowadzić do wybuchu kolejnej fali przemocy na Bliskim Wschodzie.