"Jestem zachwycony słowami Donalda Tuska o znaczeniu reform w UE i potrzebie ustosunkowania się do kwestii podniesionych przez Wielką Brytanię" - cytuje jego wypowiedź brytyjskie przedstawicielstwo przy UE na Twitterze. W odróżnieniu od nowego przewodniczącego Komisji Europejskiej "federalisty" Jean-Claude'a Junckera, Tusk uważany jest w W. Brytanii za liberała i polityka proreformatorskiego. Cameron zapowiedział, że po wygranej w najbliższych wyborach w maju 2015 r. będzie dążył do oparcia brytyjskiego członkostwa w UE na innych zasadach, zanim rozpisze referendum członkowskie przed końcem 2017 r. Brytyjski premier apeluje o wzmocnienie wspólnego rynku (ale chce zmian w jednym z jego filarów, jakim jest swoboda przemieszczania się i osiedlania, z myślą o ochronie systemu socjalnego i kontroli migracji) i zabezpieczenie interesów krajów spoza strefy euro. Z kolei "Irish Times" cytuje premiera Irlandii Endę Kenny'ego - jednego z kontrkandydatów Donalda Tuska na stanowisko szefa Rady - który sądzi, że najważniejszym zadaniem dla nowego przewodniczącego Rady Europejskiej będzie gospodarka, a główną dziedziną jego działalności powinna być walka z bezrobociem, zważywszy zwłaszcza na obecne kłopoty eurostrefy. "Irish Times" pisał o Tusku, jako o "proeuropejskim liberale i zwolenniku wolnego handlu". Wcześniej gazeta nie uważała go za faworyta, wśród jego słabych stron wymieniając niedostateczną znajomość języków obcych. Gazeta wskazywała też, że Polska nie jest w eurostrefie. "Guardian" z kolei nazwał Tuska "antykremlowskim jastrzębiem w kwestii kryzysu na Ukrainie". Publicysta tygodnika "Spectator" James Forsyth twierdzi, że "ukraiński kryzys przypomniał Polakom, jak ważną rolę odgrywa W. Brytania w usztywnieniu podejścia UE do Rosji", z czego wyprowadza wniosek, że "z tego względu Tusk bardzo by nie chciał jej wyjścia z UE". Zdaniem Forsytha nominacja Tuska "przypomina o randze kanclerz Angeli Merkel w UE", ponieważ to ona pierwsza namawiała go do kandydowania. Publicysta nie wyklucza zarazem, że Cameron i Tusk będą różnić się w kwestii swobodnego przemieszczania się osób w ramach UE, którą brytyjski premier chce ukrócić, wskazując, że Polacy bardzo na niej skorzystali.