- Nawet nie zabrał głosu w sprawie budżetu podczas dyskusji. Ale słyszałem, że rozsyła list w tej sprawie. On zwykł to robić - powiedział Leterme wychodząc z sali na zakończenie pierwszego dnia szczytu. Tymczasem jak donosili dziennikarze brytyjscy, David Cameron miał zabiegać o poparcie dla deklaracji lub listu ograniczającego budżet UE po 2013 roku. Liczył na wsparcie Francji, Niemiec, Szwecji, Holandii i Austrii. O liście "słyszał też, ale go nie widział" przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek, jak wyznał na konferencji prasowej. Według źródeł dyplomatycznych w tej brytyjskiej deklaracji nie ma liczb, a jedynie wezwanie do rygoru i ścisłego ograniczenia wydatków poprzez ustalenie sztywnego limitu. "UE nie może żyć ponad stan po 2013" - opisuje treść listu jeden z dyplomatów. Minister ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz bagatelizował w czwartek wieczorem te informacje krążące w kuluarach szczytu UE. "O potencjalnym liście płatników netto wiemy od kilku tygodni i nie budzi on naszych specjalnych emocji. Nawet mogę pozwolić sobie na stwierdzenie, że takie listy to jest zazwyczaj taki taniec rytualny, który się rozpoczyna przed rozpoczęciem negocjacji budżetowych" - powiedział polskim dziennikarzom na marginesie unijnego szczytu. Jak podkreślił Dowgielewicz, dla Polski najważniejsze jest to, co zdecyduje Rada Europejska, czyli co zostanie przyjęte we wnioskach końcowych ze szczytu. Na razie projekt wniosków podkreśla rolę Komisji Europejskiej w przedstawieniu propozycji w sprawie wieloletniego budżetu UE po 2013 r. w czerwcu przyszłego roku. Jest to zgodne z linią polskiego rządu. Siedem lat temu, przed negocjacjami na temat obecnej perspektywy finansowej na lata 2007-2013, pojawił się właśnie taki "list sześciu", w którym płatnicy netto ograniczyli wielkość budżetu UE do 1 proc. PKB. Podpisały go: Wielka Brytania, Francja, Niemcy, Szwecja, Holandia i Austria.