"Polacy są dzielni. Jestem wdzięczny wszystkim, którzy mnie wspierali. Bez waszej pomocy, nie wróciłbym z niewoli. Polska pomaga walczyć o ludzi, którzy zostali nielegalnie i bez przyczyn uwięzieni. Dziś są to obywatele Ukrainy, jutro - być może również obywatele Unii Europejskiej" - uważa Hryb, który od momentu uwolnienia przebywa w podkijowskiej klinice Teofania. Rosja i Ukraina przeprowadziły 7 września wymianę osób skazanych i aresztowanych w obu krajach. Objęła ona 70 osób, po 35 po każdej ze stron. Wśród zwolnionych Ukraińców jest m.in. filmowiec Ołeh Sencow, 24 ukraińskich marynarzy aresztowanych przez siły rosyjskie po zbrojnym incydencie na Morzu Czarnym z listopada 2018 roku oraz najmłodszy z więźniów politycznych, Pawło Hryb, który w marcu został skazany przez sąd w Rostowie nad Donem na sześć lat kolonii karnej. Interwencja MSZ i listy do więzienia O uwolnienie 21-letniego Hryba apelował między innymi polski MSZ, który po ogłoszeniu wyroku opublikował oświadczenie z kategorycznym żądaniem uwolnienia więźnia. Podkreślono w nim, że proces Hryba miał pokazowy charakter i stanowi kolejny przypadek zaangażowania rosyjskiego sądownictwa w szersze agresywne działania Moskwy w Europie. Zwrócono także uwagę, że Hryb cierpi na patologię żyły wrotnej, doprowadzającej krew do wątroby i dlatego wymaga stałej specjalistycznej opieki lekarskiej, która nie była mu zapewniana w rosyjskim areszcie. "Dziękuję za to, że mój ojciec był zapraszany na wydarzenia ambasady Polski na Ukrainie. Wiem też, że dzięki polskim eurodeputowanym pojechał do europarlamentu, by opowiadać o moim porwaniu i uwięzieniu" - powiedział Pawło Hryb. Ojciec więźnia, Ihor Hryb, w maju wziął udział w wydarzeniu "Ludzkie koszty rosyjskiej agresji na Ukrainę", zorganizowanym przez europosłów PiS Annę Fotygę i Kosmę Złotowskiego przy wsparciu byłego ambasadora RP w Kijowie, Jana Piekły. Najmłodszy z ukraińskich więźniów politycznych wspomina także, że gdy był w zakładzie karnym, otrzymywał listy z Polski. "Najbardziej spodobała mi się pocztówka z Krakowa, na której było widać Rynek Główny. Teraz chciałbym sam odwiedzić Polskę, kraj, który tak mnie wspierał" - wyjaśnia Hryb. "Rosja nie może czuć się bezkarna" Młody mężczyzna podkreśla, że czuje się zobowiązany by świadczyć o tym, co go spotkało. "Chcę opowiadać o losie jeńców i innych rosyjskich zbrodniach. Mieszkańcy Europy powinni jak najszybciej przekonać się, że Rosja to niebezpieczne i agresywne państwo, które gotowe jest porwać dowolnego człowieka, nawet przebywającego na terytorium innego kraju" - uważa były więzień. "Po wieloletnim niszczeniu narodów Kaukazu, Rosja zaatakowała Gruzję, a następnie moją ojczyznę, Ukrainę. Przetrzymywanie Ukraińców w rosyjskich więzieniach to forma szantażu względem Ukrainy. Dlatego wsparcie światowej opinii publicznej jest tak ważne. Jeżeli zapomnicie o jeńcach i więźniach politycznych, agresor będzie czuł się bezkarny - dodał Hryb. Podstęp służb? 24 sierpnia 2016 roku Hryb pojechał do białoruskiego Homla, aby spotkać się z 17-letnią Rosjanką o imieniu Tatiana, z którą poznał się i komunikował przez internet. Według niezależnych rosyjskich mediów FSB zwróciła uwagę na ich korespondencję, skłoniła dziewczynę do współpracy i zwabiła studenta na spotkanie, aby porwać go do Rosji. Oskarżono go o związki z nacjonalistyczną organizacją ukraińską UNA-UNSO i o namawianie Rosjanki do podłożenia ładunku wybuchowego w szkole w Soczi.