- To, gdzie się znajdujemy wynika z dominującej ideologii, która usprawiedliwiała, a nawet gloryfikowała masową imigrację osadniczą, której doświadczano przez pół wieku. Nie da się tak naprawdę wyjaśnić obecnego rozwoju sytuacji bez powrotu do zmiany modelu społeczeństwa, jaka nastąpiła w latach 70. Moim zdaniem od tego wszystko się zaczyna. W tamtym czasie myśleliśmy, że robimy nowy krok w emancypacji człowieka, przechodząc od nowoczesnego państwa narodowego do społeczeństwa jednostek - mówi Brochand, pytany przez dziennik "Le Figaro" o przyczyny zamieszek na przedmieściach francuskich miast. "Paniczny strach przed byciem rasistą" - Niekompetencja? Hipokryzja? Arogancja? Naiwność? Na pierwszy plan postawię brak odwagi, w obliczu panicznego strachu przed byciem nazwanym "rasistą", oznaką natychmiastowego zakończenia kariery. Dowodem na to jest podwójny dyskurs tych samych polityków, którzy podczas wizyt zagranicznych mówią innym głosem niż podczas wieców w kraju"- mówi były szef wywiadu i były ambasador Francji na Węgrzech i w Izraelu. Zdaniem Brochanda zamieszki podsycane są poczuciem bezkarności ich sprawców. - Konieczne jest bezlitosne zwalczanie poczucia bezkarności - zauważa były szef wywiadu, postulując również przemodelowanie edukacji narodowej i państwa opiekuńczego oraz ograniczenie zasiłków rodzinnych do trójki dzieci. Zapytany o wizerunek Francji za granicą Bronchard przypomina: "Francja po raz drugi w bardzo krótkim czasie musiała odwołać z powodu niepokojów wewnętrznych wydarzenia przygotowywane bardzo długo, jak wizyty króla Anglii we Francji, a następnie prezydenta Macrona w Niemczech. Ponadto niezliczone filmy z zamieszek dają nieskończenie dokładniejszy i bardziej upokarzający obraz naszych nieszczęść niż w przeszłości". - W Algierii czy Mali, skąd pochodzi wiele rodzin "młodych rebeliantów", zwolennicy reżimu śmieją się pod nosem z dobrego figla spłatanego byłemu kolonizatorowi. Iran i Rosja ironicznie kierują naszą krytykę ich organów ścigania z powrotem na nas. Ale w oczach wszystkich jesteśmy teraz "chorym człowiekiem" kontynentu, Rady Bezpieczeństwa, G7 i G20 - ocenia były szef wywiadu, który apeluje do francuskich przywódców o "przywrócenie porządku wewnętrznego". Nastroje we Francji po śmierci 17-latka Jak wynika z z sondażu Odoxa-Backbone Consulting dla dziennika "Le Figaro" opublikowanego w piątek, 84 proc. Francuzów potępia eskalację przemocy po śmierci 17-letniego Nahela, zaś 89 proc. martwi się o przyszłość kraju. 77 proc. Francuzów opowiada się za karami finansowymi dla rodzin uczestników zamieszek, a 71 proc. chce ograniczenia migracji. Społeczne poparcie dla policji utrzymuje się na poziomie 64 proc., zaś dla rządu zaledwie na poziomie 27 proc. 59 proc. respondentów chce zaostrzenia ustawy imigracyjnej, która ma być głosowana w parlamencie jesienią, a 75 proc. Francuzów jest za pozbawieniem francuskiego obywatelstwa uczestników zamieszek z podwójnym obywatelstwem. Ostatnie wydarzenia na przedmieściach francuskich miast postrzegane są jako "konsekwencja niepowodzeń naszej polityki migracyjnej" - podsumowuje sondaż dziennik "Le Figaro".