Zgodnie z ustaleniami amerykańskiego Ministerstwa Sprawiedliwości Friedrich Karl Berger w 1945 roku brał udział jako uzbrojony strażnik w prześladowaniu więźniów w systemie obozów koncentracyjnych Neuengamme niedaleko Meppen. "Nigdy nie przestaniemy ścigać tych, którzy prześladują innych" - Wydanie Bergera świadczy o zapewnieniu przez Ministerstwo Sprawiedliwości i organy ścigania, że Stany Zjednoczone nie są bezpieczną przystanią dla tych, którzy brali udział w nazistowskich zbrodniach przeciwko ludzkości i naruszaniu praw człowieka - podkreślił cytowany przez radio publiczne NPR p.o. prokuratora generalnego USA Monty Wilkinson. W podobnym tonie wypowiadał się p.o. dyrektora Urzędu Imigracyjnego i Egzekwowania Ceł (ICE) Tae Johnson. - Nigdy nie przestaniemy ścigać tych, którzy prześladują innych. Ta sprawa jest przykładem ogromnego poświęcenia zarówno ICE, jak i Ministerstwa Sprawiedliwości w dążeniu do sprawiedliwości i nieustannego ścigania, bez względu na to, ile czasu to zajmie, tych którzy uczestniczyli w jednym z największych okrucieństw w historii - akcentował Johnson. Pomagał w pilnowaniu więźniów Wydanie nastąpiło w następstwie dwudniowego procesu w lutym minionego roku. Sąd orzekł wówczas, że więźniowie Meppen przetrzymywani byli zimą 1945 roku w okropnych warunkach. Zmuszano ich do przymusowej pracy, aż do wycieńczenia i śmierci. NPR zwraca uwagę, powołując się na stanowisko sędziego, że Berger pomagał też pilnować więźniów, podczas dwutygodniowej ewakuacji obozu w "nieludzkich warunkach", kiedy zginęło 70 osób. Nadal dostaje rentę Jak sam przyznał Berger, nigdy nie zażądał przeniesienia z funkcji strażnika obozów koncentracyjnych i wciąż dostaje rentę z Niemiec z tytułu zatrudnienia, "włączając to służbę w czasie wojny". Dziennik "Washington Post" poinformował, że Berger jest wdowcem z dwójką wnuków. Twierdził, że kazano mu pracować w obozie, ale był tam tylko krótko i nie nosił broni. - Po 75 latach jest to śmieszne. Nie mogę w to uwierzyć. (...) Nie rozumiem, jak to się może stać w tym kraju. Wyrzucacie mnie z domu - mówił w ubiegłym roku, cytowany przez waszyngtońską gazetę były strażnik, próbując zapobiec deportacji.