"Kiedy mąż stanu proszony jest o złożenie wyjaśnień w parlamencie w sprawie swych zachowań, które mogą wydawać się prywatne, ale pozostawiają szeroki margines dla publicznej dyskusji, apel ten nie może pozostać nie wysłuchany" - powiedział były prezydent w wywiadzie dla środowego dziennika "La Repubblica" . W ten sposób Scalfaro odniósł się do wezwania tegoż dziennika o to, by Berlusconi powiedział prawdę o charakterze swej zażyłej znajomości z 18-latką z Neapolu oraz prasowych rewelacji na temat przyjęć z udziałem młodych dziewcząt, jakie odbywały się w rzymskiej rezydencji premiera. Według doniesień lewicowej prasy, przytaczającej wypowiedzi niektórych uczestniczek przyjęć, były to orgie. Zdaniem Scalfaro brak odpowiedzi ze strony Berlusconiego na pytania dotyczące jego prywatnego życia i spotkań z młodymi kobietami, wywoła tylko dalsze polemiki przynosząc szkody demokracji. "Pytania, jakie są stawiane - i pozostańmy wszyscy poza i to daleko chorobliwą ciekawością, o jaką łatwo - są wyrazem obiektywnej troski o państwo (...), także w splocie stosunków międzynarodowych" - oświadczył były prezydent Włoch. W natychmiastowej reakcji na ten wywiad politycy centroprawicowej koalicji zarzucili 90-letniemu Scalfaro, że dał się wciągnąć w kampanię, prowadzoną przez lewicową gazetę przeciwko szefowi rządu. Przypomina się, że to on jako prezydent zmusił w 1994 roku Berlusconiego do ustąpienia z urzędu premiera w rezultacie rozpadu koalicji.