Dziennik "Corriere della Sera" podał w poniedziałek, że decyzja kardynała Valliniego to początek procedury, poprzedzającej zgodnie z wymogami prawa kanonicznego otwarcie procesu beatyfikacyjnego. Papieski wikariusz dla diecezji rzymskiej poparł kandydaturę księdza Nicoli Giampaolo na postulatora przyszłego procesu, wskazaną przez fundację, zajmującą się badaniem dorobku i życia Moro. Fundacja ta rozpoczęła już wcześniej zbieranie podpisów poparcia dla inicjatywy krzewienia "opinii świętości" chadeckiego polityka, porwanego i zabitego przez lewackich terrorystów. Obecnie postulator będzie mógł zebrać wszystkie materiały potrzebne do złożenia wniosku o otwarcie procesu beatyfikacyjnego. Według największej włoskiej gazety jest świadectwo cudu uzdrowienia za wstawiennictwem Moro, złożone przez nieżyjącego już kardynała Francesco Colasuonno. Nie wyklucza się również, że były premier może zostać uznany za męczennika. Dramat chadeckiego polityka Aldo Moro, urodzony w 1916 roku, zaczął działalność publiczną jako profesor prawa na uniwersytecie w Bari, na południu Włoch. Był jednym z przywódców Chrześcijańskiej Demokracji. Najważniejsze stanowiska w tej partii zajmował od 1959 do 1976 roku. Od lat 50. był kolejno ministrem sprawiedliwości, oświaty, ministrem spraw zagranicznych oraz wewnętrznych. Dwukrotnie, w latach 1963-1968 i 1974-1976, był premierem Włoch. Dramat chadeckiego polityka, którym żył niemal cały świat, rozpoczął się rano 16 marca 1978 roku. Samochód, którym Moro, ówczesny przewodniczący Chrześcijańskiej Demokracji jechał do Izby Deputowanych na zaprzysiężenie rządu Giulio Andreottiego został zatrzymany na rzymskiej via Fani. Terroryści zastrzelili pięciu członków jego ochrony, a następnie go uprowadzili. Do porwania byłego szefa rządu przyznały się natychmiast Czerwone Brygady. Terroryści poinformowali również o rozpoczęciu "procesu ludowego" swego zakładnika. Wstawił się za nim nawet papież 19 marca dramatyczny apel o uwolnienie polityka i swego osobistego przyjaciela wystosował Paweł VI. Były premier Andreotti ujawnił po latach, że papież był gotów nawet zapłacić okup i że w Watykanie zbierano pieniądze na ten cel. W kolejnych dniach ogłoszono treść kilku listów Moro do przedstawicieli władz i rodziny, napisanych pod presją terrorystów, w których zakładnik sugerował, że może zostać uwolniony, jeśli z więzień zostaną wypuszczeni bojówkarze Czerwonych Brygad. Nalegał również na podjęcie nacisków przeciwko przyjętej przez władze stanowczej linii postępowania, wykluczającej wszelkie negocjacje z terrorystami. Z każdym dniem listy, jakie rozsyłał (w sumie w czasie ośmiu tygodni niewoli napisał ich ponad 80) były coraz bardziej dramatyczne i było w nich coraz więcej błagalnych próśb o pomoc i spełnienie żądań porywaczy. Oni zaś domagali się uznania przez władze ich organizacji i zwolnienia z więzień trzynastu towarzyszy. W bagażniku samochodu znaleziono zwłoki W następnym komunikacie 15 kwietnia Czerwone Brygady powiadomiły o zakończeniu "procesu" byłego premiera i wydanym na niego wyroku śmierci. Ówczesny premier Andreotti odmawiał podjęcia jakichkolwiek negocjacji. W odpowiedzi porywacze ogłosili: "kończymy batalię rozpoczętą 16 marca wykonując wyrok". 9 maja 1978 roku, po 55 dniach od porwania, w Rzymie w pobliżu siedziby chadecji w bagażniku zaparkowanego samochodu znaleziono zwłoki byłego premiera, zabitego kilka godzin wcześniej. Od trzydziestu lat sprawa porwania Aldo Moro jest jednym z najgoręcej dyskutowanych we Włoszech czarnych rozdziałów najnowszej historii. Nie milknie debata nad celowością przyjętej w dniach jego uprowadzenia bardzo sztywnej linii postępowania, wykluczającej jakiekolwiek rozmowy z terrorystami. Trwa dyskusja nad postawą rządu, oskarżanego już wtedy o to, że "złożył w ofierze" porwanego polityka. Nie brakuje również opinii na temat poważnych zaniedbań policji, która nie szukała go we właściwy sposób.