porozumiały się dwie największe frakcje w PE: Partia Europejskich Socjalistów (PES) oraz chadecka Europejska Partia Ludowa (EPL). "Buzek cieszy się uznaniem bez względu na przynależność partyjną i ze względu na duże polityczne doświadczenie najlepiej nadaje się na urząd przewodniczącego (PE)" - pisze "Handelsblatt", powołując się na źródła w EPL. Dodaje, że 67-letni polski eurodeputowany, premier w latach 1997- 2001, byłby drugim z rzędu politykiem frakcji konserwatywnej, który stanie na czele PE. Obecnie urząd ten pełni niemiecki chadek Hans-Gert Poettering. Jak pisze niemiecki dziennik, apetyt na funkcję przewodniczącego PE ma też szef frakcji socjalistów Martin Schulz. Jednak zaakceptuje kandydaturę Buzka, bo wybór kolejnego obywatela Niemiec z rzędu na najwyższe stanowisko w Parlamencie Europejskim wydaje się nie do przeforsowania. "Ustępując teraz EPL, Schulz zwiększy swoje szanse na to, by zostać następcą Buzka" - informują gazetę "Handelsblatt" źródła w PES. Jerzy Buzek, eurodeputowany z Platformy Obywatelskiej, miałby pełnić urząd szefa PE przez dwa i pół roku. W komentarzu do artykułu "Handelsblatt" ocenia, że porozumienie największych frakcji w sprawie kandydatury Buzka na stanowisko szefa PE jest "wyraźnym znakiem", iż "Polska powróciła do Unii Europejskiej" po zmianie rządu w Warszawie. "Jerzy Buzek jest dobrym kandydatem na stanowisko przewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Jest on przekonanym Europejczykiem. W latach 1997-2001, gdy był premierem, pomimo ostrego wewnątrzpolitycznego oporu, przygotowywał kraj do wejścia do UE" - ocenia niemiecki dziennik. Dodaje, że nawet jeśli nie wszyscy członkowie frakcji europejskich socjalistów poprą "strategię Martina Schulza", który chciałby przejąć funkcję przewodniczącego po Buzku, polski eurodeputowany i tak ma największe szanse. "Jedynym co może mu zagrozić, jest porażka konserwatystów w wyborach do PE w 2009 roku. Ale na to obecnie niewiele wskazuje" - pisze "Handelsblatt".