MacShane podrabiał podpis dyrektora firmy konsultingowej, której był współwłaścicielem i posunął swoje fałszerstwo do takiej finezji, że robił nawet celowo błędy w pisowni własnego nazwiska. Wpadł 4 lata temu, wraz z dziesiątkami innych brytyjskich posłów i lordów w rozdmuchanym przez prasę wielkim skandalu z refundacjami wydatków. Policja nie miała jednak dowodów, dopóki nie stracił mandatu polselskiego, blokującego dostęp do jego oficjalnej korespondencji. Sędzia złagodził o połowę grożący mu wyrok roku więzienia, gdyż MacShane naprawdę wydał owe 13 tysięcy funtów, podróżując służbowo po Europie. Prowadził jednak tak chaotyczny system rachunków, że uciekł się do fałszerstwa, aby uzyskać zwrot wydatków. Były minister przyjął wyrok ze stoickim spokojem, a schodząc z ławy oskarżonych do sądowej celi mruknął tylko: "A to niespodzianka".