Gazety podkreślają, że "starcie" między Janem Pawłem II a amerykańskim prezydentem na tle wojny w Iraku "przeszło do historii". W najbardziej obrazowy sposób powitanie papieża w siedzibie prezydenta USA opisuje watykanista dziennika "La Repubblica" Marco Politi: "Do Białego Domu w czarnej limuzynie podjeżdża były bawarski żołnierzyk, schwytany, a potem uwolniony przez Amerykanów w ostatnich konwulsjach drugiej wojny światowej". "Na trawniku prezydenckiej rezydencji odbyło się spotkanie jak na widokówce. , dzisiaj rzymski papież, powitany przez 21 salw armatnich, ogłasza: "Przybywam jako przyjaciel", wychwalając Amerykę, hojnie odpowiadającą na natychmiastowe ludzkie potrzeby, w zakresie rozwoju i w niesieniu pomocy ofiarom katastrof naturalnych" - relacjonuje włoski watykanista. Zauważa, że prezydent Bush zwrócił się do papieża po łacinie: "Pax tecum" (Pokój z tobą). Politi zwraca też uwagę na inne symboliczne zdarzenie: na zakończenie spotkania w Białym Domu Benedykt XVI modlił się z Bushem, jego żoną Laurą i córką Jenną w intencji instytucji rodziny. To zaś według autora relacji potwierdza pełną harmonię, panującą między biskupem Rzymu a prezydentem USA. Następnie zauważa, że uroczystej atmosferze z okazji 81. urodzin, wśród "Happy birthday" i życzeń "Benedykt XVI odłożył na bok uprzejmie różnice i kontrasty między wizją międzynarodową Stolicy Apostolskiej i polityką administracji Busha". "Tak, jakby nie było wojny w Iraku, tak, jakby w 1999 roku podczas spotkania z prezydentem Clintonem w St. Louis papież Wojtyła nie przestrzegał przed pokusami unilateralizmu Stanów Zjednoczonych, przypominając o faraonie ukaranym przez Boga za pychę" - pisze Politi.