Essawi, który wczoraj zrezygnował ze stanowiska w proteście przeciwko brutalnemu tłumieniu przez siły wierne Muammarowi Kadafiemu antyrządowych demonstracji, powiedział, że najemnicy "są z Afryki, mówią po francusku i w innych językach". Dodał, że otrzymał informacje na ten temat ze źródeł w jednym z krajów członkowskich OPEC. Żołnierze, którzy przeszli na stronę protestujących, to "Libijczycy i nie mogą patrzeć, jak obcokrajowcy zabijają Libijczyków, więc poparli naród" - powiedział Essawi. Wcześniej przebywający w Delhi dyplomata wezwał do działania pięciu stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ, gdyż "nadszedł czas, by być szczerym i uczciwym, by chronić naród libijski". Źródła dyplomatyczne podały, że we wtorek odbędzie się za zamkniętymi drzwiami posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ, na którym będzie omawiany kryzys w Libii. W tej samej sprawie ma również zebrać się Liga Arabska. Essawi powiedział, że w Trypolisie przeciw cywilom użyto samolotów myśliwskich. "Libijczycy nie mogą zrobić nic przeciwko myśliwcom. Nie prosimy o międzynarodowe wojska, ale wzywamy społeczność międzynarodową, by ocaliła Libijczyków" - przekonywał Essawi. Essawi oświadczył też, że spodziewa się, iż kolejni dyplomaci pracujący w libijskich placówkach zrezygnują na znak protestu przeciwko przemocy wobec manifestantów. Dodał, że ambasadorzy m.in. w Chinach, Tunezji, USA i przy Lidze Państw Arabskich ustąpili ze swoich stanowisk.