Przyjęty 22 lipca 2004 r. przez niezależną komisję dokument, zwany Raportem komisji 9/11, kreślił zagrożenia dla Ameryki trzy lata po zamachach na World Trade Center oraz zalecenia mające na celu zapobieżenie przyszłym atakom. Dokument, przygotowany na wniosek prezydenta USA i Kongresu, wprost wskazywał, że to islamistyczny terroryzm jest katastrofalnym zagrożeniem dla Ameryki. Dekadę później dziesięciu członków komisji, w tym jej były przewodniczący i zastępca, już jako osoby prywatne opracowały nowy dokument opublikowany we wtorek przez ponadpartyjny think tank Bipartisan Policy Center. Ostrzegają w nim, że choć od 11 września 2001 r. nie miał miejsce ani jeden atak o porównywalnej skali, to "nie oznacza to, że zagrożenia nie ma". "Pokoleniowa walka z terroryzmem jest daleka od zakończenia. Raczej wkracza w nową niebezpieczną fazę i Ameryka nie może sobie pozwolić na utratę czujności" - przekonują autorzy raportu. - Al-Kaida i powiązane z nią mniejsze grupy, które podzielają ekstremistyczną ideologię i nienawiść do Stanów Zjednoczonych rozprzestrzenia się i działa już w ponad 16 krajach - powiedział były przewodniczący komisji i były republikański gubernator Thomas Kean. Jego zdaniem postępy islamskich dżihadystów z Islamskiego Państwa Iraku i Lewantu sprawiają, że "świat staje się nawet bardziej niebezpiecznym miejscem" niż był tygodnie czy miesiące wcześniej. Zaniepokojenie autorów raportu budzi też fakt, że "dziesiątki Amerykanów" oraz około "tysiąca Europejczyków" udało się do Syrii, by przyłączyć się do trwających tam walk. Niebezpieczeństwo polega na tym, że mogą skierować swój "jad" i zdobyte w Syrii doświadczenie przeciwko USA i państwom europejskim. Mężczyzna podejrzany o śmiertelną strzelaninę w Muzeum Żydów w Brukseli w maju br. spędził wcześniej ponad rok w Syrii, gdzie walczył u boku grupy dżihadystów. "Nie jest jasne, czy USA i ich sojusznicy mają wystarczające środki, by monitorować działalność zagranicznych bojowników w Syrii i sąsiednim Iraku oraz śledzić ich już po ich powrocie do rodzinnych domów" - stwierdzono w raporcie. Jego autorzy, powołując się na rozmowy z przedstawicielami służb ds. bezpieczeństwa narodowego, wskazują wręcz, że grupy islamskich ekstremistów na Bliskim Wschodzie są dziś silniejsze niż dziesięć lat temu. Choć Al-Kaida i powiązane z nią grupy koncentrują się teraz głównie na "własnych lokalnych konfliktach", a nie uderzeniu na terenie Ameryki, to wciąż nienawidzą USA. Mogą zaatakować amerykańskie placówki za granicą, jak konsulaty, bazy wojskowe czy filie amerykańskiego biznesu. Zagrożenie stanowią też tzw. "samotne wilki", które ulegają terrorystycznej propagandzie w internecie i są bardzo trudni do wykrycia. Zamachy na mecie maratonu w Bostonie w ubiegłym roku pokazały jak bardzo niebezpieczni mogą być wychowani w USA ekstremiści. Były zastępca przewodniczącego komisji ds. 9/11, były demokratyczny kongresmen Lee Hamilton, podkreślił, że przez ostatnich 10 lat niezwykle rozwinęło się zbieranie i analiza danych. "To ważne narzędzie zapobiegania terroryzmowi, ale musi być zrównoważone środkami, by chronić wolności obywatelskie. Pilnie potrzebna jest ścisła kontrolą zbierania danych przez Kongres i sądy" - apelował. Zadaniem rządu - jak dodał - jest z kolei przekonać sceptyczną opinię publiczną, że zbieranie danych nie wykracza poza niezbędną skalę, by chronić bezpieczeństwo kraju. Wśród innych rekomendacji dla Kongresu, jakie znalazły się w nowym raporcie, jest też apel o przyjęcie legislacji, by zmierzyć się z zagrożeniami w cyberprzestrzeni, w tym ze strony państw trzecich. Firmy prywatne powinny współpracować z rządem, by takim zagrożeniom przeciwdziałać. W tym celu powinny być w stanie dzielić się z rządem informacjami o zagrożeniach "bez obawy o odpowiedzialność" - głosi raport. I wreszcie, autorzy raportu zaapelowali do polityków o "ponadpartyjny kompromis", by stawić czoło trudnym wyzwaniom terrorystycznym. - Nasi polityczni liderzy powinny zrezygnować z politycznej polaryzacji, by lepiej chronić USA i wszystkich Amerykanów - podkreślił Hamilton.