Przemawiając w Białym Domu niedługo po swym powrocie z igrzysk olimpijskich w Chinach, prezydent USA ostro skrytykował rosyjską ofensywę wojskową w Gruzji i wyraził zaniepokojenie z powodu wykroczenia sił zbrojnych Rosji poza Osetię Południową. - Jestem głęboko zaniepokojony doniesieniami, że rosyjskie siły zbrojne wyszły poza strefę konfliktu, zaatakowały miasto Gori i zagrażają gruzińskiej stolicy Tbilisi - oświadczył Bush. - Istnieją wskazówki, że rosyjska armia może wkrótce zbombardować lotnisko pasażerskie w stolicy. Jeśli te doniesienia się potwierdzą, byłaby to dramatyczna i brutalna eskalacja konfliktu - kontynuował. Amerykański prezydent wezwał Rosję, aby podpisała zaakceptowane już przez gruzińskiego prezydenta wstępne zawieszenie broni i zgodziła się na międzynarodową mediację. Prezydent USA zauważył, że kontynuacja działań zbrojnych w Osetii Południowej byłaby niezgodna z zapewnieniami Moskwy, jakoby dążyła wyłącznie do przywrócenia status quo sprzed konfliktu. Zdaniem prezydenta USA, wiele wskazuje na to, że Moskwa dąży do obalenia legalnie wybranego prezydenta Micheila Saakaszwilego i jego rządu. - Rosja dokonała inwazji na niepodległy kraj i zagraża demokratycznemu rządowi, wybranemu przez jego obywateli. Takie działanie jest niedopuszczalne w XXI wieku - powiedział Bush. Podkreślił, że działania Rosji silnie podkopały jej wizerunek na arenie międzynarodowej i zagrażają współpracy Moskwy z USA i Europą. Konflikt wybuchł w nocy z czwartku na piątek, gdy gruzińskie wojska wkroczyły do Osetii Południowej, aby odzyskać kontrolę nad tym separatystycznym regionem. Po stronie Osetyjczyków stanęły wojska rosyjskie, zmuszając Gruzinów do odwrotu.