Prezydent podkreślił, że obecny system imigracyjny nie spełnia swojej roli - pracodawcy zatrudniający nielegalnych imigrantów nie ponoszą właściwych konsekwencji, granice nie są wystarczająco bezpieczne, biznesmeni poszukują ludzi do wykonywania nisko płatnych prac a 12 mln osób przebywających w USA nielegalnie nie może być deportowanych. Dlatego - powiedział Bush - trzeba się zająć tymi ludźmi "bez amnestii ale i bez wrogości". - Musimy zająć się wszystkimi elementami tego problemu równocześnie - albo żaden z nich nie będzie rozwiązany - podkreślił prezydent. wybrał miejsce swego przemówienia nieprzypadkowo. Ponad połowa studentów Miami Dade College pochodzi ze środowisk imigranckich i nie posługuje się w domu językiem angielskim. Prezydent wykorzystał też fakt, że w Miami istnieje największe w USA skupisko imigrantów z Kuby do oświadczenia, że "zbliża się dzień, w którym światło wolności ponownie zabłyśnie" na tej wyspie. - Panowanie każdego tyrana kończy się - dodał Bush, nie wymieniając jednak z nazwiska przywódcy Kuby .