Bush spotkał się z dziennikarzami we wtorek po zdaniu relacji członkom Kongresu ze swojego pobytu na petersburskim szczycie G-8. Za "zasadniczą przyczynę" konfliktu amerykański przywódca uznał Hezbollah, ale wyraził też wątpliwość co do zamiarów Syrii, która, jak się wydaje, "stara się odzyskać Liban". Można podejrzewać, że destabilizacja Libanu, wywołana przez ataki Hezbollahu na pograniczu libańsko-izraelskim, pociągnie za sobą "zaproszenie" dla Syrii, by ta wróciła do Libanu - powiedział Bush. Wojska syryjskie obecne były na terytorium Libanu przez 29 lat. Wycofały się w marcu 2005 r. - Jest w naszym interesie, by Syria trzymała się z dala od Libanu a obecny rząd (libański) przetrwał - podkreślił amerykański przywódca. Wcześniej tego dnia rzecznik Białego Domu Tony Snow poinformował, że zdaniem Busha prezydent Syrii Baszar Asad czyni zbyt mało na rzecz przywrócenia stabilizacji w regionie bliskowschodnim.