Stany Zjednoczone naciskają, żeby pakistański prezydent aktywniej zwalczał talibów i członków Al-Kaidy działających wzdłuż granicy z Afganistanem. - Czy wierzę, że (terroryści) zostaną postawieni przed wymiarem sprawiedliwości - zapytał Bush na czwartkowej konferencji prasowej. - Moja odpowiedź brzmi: tak, wierzę - powiedział. W Pakistanie zbliżają się wybory prezydenckie. Generał Musharraf, który przejął władzę w 1999 roku w wyniku bezkrwawego zamachu stanu, dąży do jej utrzymania. W 2002 roku jego kadencja została już przedłużona o pięć lat w wyniku referendum. W środę prywatna telewizja pakistańska podała, że prezydent przygotowuje wprowadzenie stanu wyjątkowego. Źródła oficjalne zaprzeczyły tym doniesieniom. O walce z talibami na granicy pakistańsko-afgańskiej rozmawiają od czwartku w Kabulu przywódcy plemienni i religijni z obu państw. Spotkanie jest poświęcone głównie problemom bezpieczeństwa i terroryzmu. W ostatniej chwili z udziału w spotkaniu w Kabulu zrezygnował prezydent Musharraf, usprawiedliwiając się obowiązkami w kraju. Do Kabulu nie przybyli też przywódcy plemienni z najbardziej niespokojnych rejonów Pakistanu, którzy wcześniej publicznie powątpiewali w skuteczność tej inicjatywy. Obecny na tzw. "dżirdze pokoju" prezydent Afganistanu Hamid Karzaj oświadczył, że władze w Kabulu i Islamabadzie muszą znaleźć rozwiązanie problemu narastającej przemocy w regionie. Z kolei premier Pakistanu Shaukat Aziz przyznał, że islamscy radykałowie przenikają przez nieszczelną granicę między obu państwami, utrzymywał jednak, że w większości są to Afgańczycy. Aziz podkreślił, że chociaż islamiści otrzymują pomoc po pakistańskiej stronie granicy, to jednak problem przemocy jest problemem afgańskim i wynika z braku pojednania narodowego w tym kraju.