Na wspólnej konferencji prasowej w japońskim Toyako amerykański prezydent powiedział, że nieobecność na otwarciu Olimpiady byłaby "afrontem" w stosunku do narodu chińskiego i "byłoby trudniej nawiązać dialog z przywódcami chińskimi". Prezydent Bush przybył w niedzielę do Japonii na rozmowy z premierem Fukudą przed rozpoczynającym się w poniedziałek szczytem G8 (siedmiu najbardziej uprzemysłowionych państw świata i Rosji). O obecności Busha na ceremonii otwarcia Olimpiady poinformował w piątek Biały Dom. Tymczasem Fukuda po raz pierwszy oficjalnie przyznał, że pojedzie do Pekinu. Zaznaczył, że uda się tam ze względu na odprężenie w stosunkach dyplomatycznych między Chinami a Japonią. Relacje na linii Pekin- Tokio od lat były napięte z racji sporów terytorialnych, czy obaw stron dotyczących programów wojskowych sąsiada. Japoński premier zaznaczył, że przede wszystkim pragnie kibicować sportowcom. - Nie ma potrzeby mieszania w to polityki. Nawet jeśli Chiny mają różne problemy, są w połowie drogi, żeby sobie z nimi poradzić - powiedział. Na konferencji prasowej prezydent USA zwrócił ponadto uwagę na fakt, że amerykańska gospodarka "nie rozwija się tak szybko, jak byśmy chcieli". Zaznaczył jednocześnie, że "Stany Zjednoczone wierzą w politykę silnego dolara". Nawiązując do walki ze zmianami klimatycznymi i globalnym ociepleniem George W. Bush obiecał, że USA będą odgrywały "konstruktywną" rolę. Zaznaczył jednak, że "problem nie zostanie rozwiązany" i żadne porozumienie w tej sprawie nie zostanie osiągnięte, jeśli do ograniczenia gazów cieplarnianych nie włączą się dwa azjatyckie giganty - Indie i Chiny. Amerykański prezydent odniósł się również do kwestii kilkunastu japońskich obywateli, uprowadzonych przez wywiad północnokoreański w latach: 1970. i 1980. Mieli oni szkolić agentów Phenianu wysyłanych do Japonii. Bush zapewnił, że USA nie porzucą Japonii w tej sprawie. Korea Północna przyznała w roku 2002, że jej agenci porwali 13 Japończyków. Pięciu z nich powróciło do ojczyzny. Phenian utrzymuje, że ośmiu pozostałych nie żyje. Według Tokio porwanych Japończyków było co najmniej siedemnastu. Japonia konsekwentnie domaga się od strony północnokoreańskiej ostatecznego wyjaśnienia sprawy.