- To smutne, że żyjemy w czasach, gdy takiej utalentowanej i honorowej osobie jak Alberto Gonzales przeszkadza się w wykonywaniu ważnej pracy, gdyż jego dobre imię zostało zszargane z powodów politycznych - powiedział Bush. Amerykański prezydent nazwał Gonzalesa człowiekiem prawym, przyzwoitym i człowiekiem zasad. Zaznaczył, że niechętnie przyjął jego rezygnację, która nastąpiła "po kilku miesiącach niesprawiedliwego traktowania, które spowodowało szkodliwe zakłócenia w ministerstwie sprawiedliwości". Gonzales nie poinformował o przyczynach swojej decyzji. Urząd opuści 17 września. Krytycy zarzucali Gonzalesowi, że zamiast być bezstronnym szefem wymiaru sprawiedliwości stał się posłusznym wykonawcą poleceń Białego Domu. Gonzales, który pełnił także urząd prokuratora generalnego, był oskarżany przez Demokratów o okłamywanie Kongresu USA w sprawie zarządzonych przez rząd podsłuchów po ataku z 11 września i kontrowersyjnego zwolnienia prokuratorów federalnych. 51-letni bliski współpracownik prezydenta Busha znalazł się w centrum politycznej burzy od czasu zwolnienia w ubiegłym roku ośmiorga prokuratorów. Według opozycji krok ten był umotywowany politycznie, gdyż niektórzy z nich prowadzili śledztwa w sprawie korupcji wśród Republikanów, a inni nie potrafili znaleźć dowodów na domniemane oszustwa wyborcze Demokratów. Gonzalesa oskarża się także o to, że jeszcze jako radca prawny Białego Domu w pierwszej kadencji rządów Busha wywierał naciski na ówczesnego prokuratora generalnego Johna Ashcrofta, aby ten zatwierdził kontrowersyjny program podsłuchiwania telefonów po ataku terrorystycznym na USA 11 września 2001 roku. Goznales pracował dla Busha, gdy ten był gubernatorem Teksasu w latach 90. Zanim został pierwszym latynoamerykańskim ministrem sprawiedliwości w lutym 2005 roku był prawnikiem w Białym Domu.