- Nie można przeprowadzić wolnych wyborów jeśli kandydatowi nie pozwala się bez przeszkód prowadzić kampanii - powiedział Bush w Waszyngtonie po rozmowach dotyczących kryzysu w Zimbabwe z przedstawicielami stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ. W poniedziałek 15 członków Rady jednomyślnie potępiło zimbabweńskie władze za rozpętanie "kampanii przemocy" przeciwko opozycji, co uniemożliwiło przeprowadzenie sprawiedliwych wyborów. Amerykański prezydent zaapelował także do Unii Afrykańskiej, aby w dalszym ciągu przypominała światu, że wybory w Zimbabwe są bezprawne i nieuczciwe. Pierwsza tura wyborów prezydenckich w Zimbabwe odbyła się 29 marca. Jej oficjalne wyniki były przez długi czas ukrywane. Dopiero w maju komisja wyborcza ogłosiła, że przywódca opozycji Morgan Tsvangirai pokonał rządzącego krajem od 1980 roku Roberta Mugabe, lecz nie zdobył 50 proc. głosów, niezbędnych do objęcia urzędu już po pierwszej turze. Jednak przed drugą turą, która miała przynieść rozstrzygnięcie wyborów, władze zaczęły szykanować opozycję, co w niedzielę skłoniło Tsvangiraia do rezygnacji z ubiegania się o prezydenturę i schronienia się w ambasadzie Holandii w Harare. Komisja wyborcza nie uznała jednak wycofania się opozycji i nie odroczyła zaplanowanych na piątek wyborów, pomimo nacisków ze strony społeczności międzynarodowej.