Jest to część planu walki ze skandalami księgowymi w korporacjach amerykańskich (Enronu, WorldComu czy ostatnio firmy Merck). Skandale te pogorszyły klimat na rynkach finansowych, osłabiając zaufanie inwestorów do raportów firm. Mogą też zaszkodzić Republikanom w listopadowych wyborach do Kongresu, bo partia Busha uchodzi za sojuszniczkę wielkiego biznesu. Bush zapowiedział też utworzenie specjalnej komisji federalnej do ścigania oszustw w biznesie i poprosił Kongres USA o wyasygnowanie dodatkowych 100 mln USD dla Komisji Papierów Wartościowych i Giełdy (SEC), aby zatrudniła więcej pracowników nadzoru. Zdaniem "The Washington Post" Bush ma dość wąskie pole manewru. Musi z jednej strony potępić nieuczciwych przedsiębiorców, z drugiej zaproponować skuteczne środki zapobiegania podobnym wypadkom w przyszłości. Musi to zrobić tak, by uniknąć podejrzeń o hipokryzję. Jego administracja od początku miała silne powiązania ze światem wielkiego biznesu i zdaniem swych przeciwników sprzyjała mu na każdym kroku. Wczoraj Bush musiał odpowiadać na serię pytań związanych z niejasnościami sprzedaży przed 12 laty akcji firmy, której był dyrektorem. Trwa też postępowanie wyjaśniające w sprawie finansów firmy, którą prowadził wiceprezydent Dick Cheney. Wśród proponowanych przez Busha rozwiązań pojawi się zwiększenie uprawnień Komisji Papierów Wartościowych oraz zaostrzenie prawa wobec nieuczciwej kadry kierowniczej. Administracja opowiada się m.in. za karami więzienia dla szefów firm celowo publikujących nieprawidłowe wyniki finansowe. Według "Wall Street Journal" współcześni szefowie i prezesi są jak sportowcy, jeżeli nie są najlepsi i nie mogą wykazać się wynikami, po prostu się z nich rezygnuje. To też powoduje, że fala przestępstw białych kołnierzyków jest tak ogromna.