Mimo głośnej krytyki wojny w Iraku, sojusznicy mówią jednym głosem. George W. Bush, przemawiając w londyńskim Whitehall Palce, bronił decyzji o ataku. Wielokrotnie podkreślał walory sojuszu łączącego Amerykę i Wielką Brytanię. Kto jest przeciwko wojskowej interwencji w Kosowie czy Iraku, musi zadać sobie pytanie, czy tamtejsi ludzie wciąż chcieliby żyć pod batem - pytał w przemówieniu Bush. - Wolność i bezpieczeństwo potrzebują obrońców - dodał. Mówiąc o interwencji w Iraku, nie odmówił sobie też przytyku pod adresem Francji. - Ostatni amerykański prezydent, jaki gościł w Pałacu Buckingham, był bez wątpienia idealistą. Podczas obiadu u króla Jerzego V w 1918 roku prezydent Woodrow Wilson obiecał, że kiedyś w przyszłości, prawo i sprawiedliwość będą główną siłą na świecie. Wilson przyjechał do Europy ze swymi 14 punktami dla pokoju. Wielu otwarcie podziwiało jego wizję, byli jednak tacy, co wątpili. Na przykład ówczesny premier Francji, który narzekał, że nawet Bóg miał tylko dziesięć przykazań... brzmi znajomo - mówił amerykański przywódca. Premier Wielkiej Brytanii Tony Blair powtórzył dzisiaj w trakcie regulaminowej godziny odpowiedzi na interpelacje w Izbie Gmin, że w jego opinii, stosunki Wielkiej Brytanii ze Stanami Zjednoczonymi są ważne dla pokoju światowego i globalnego bezpieczeństwa. Jak zaznaczył szef brytyjskiego rządu, każdy, kto życzy Wielkiej Brytanii dobrze, musi przyznać, że dobre stosunki z USA oznaczają korzyść dla obu krajów. Zapytany o sytuację w Iraku, Blair oświadczył, iż Wielka Brytania i USA będą ściśle współpracować na rzecz tego, by w połowie przyszłego roku Irakijczycy mogli rządzić swym krajem. Zaznaczył przy tym, że decyzja o udziale wojsk brytyjskich w akcji zbrojnej w Iraku była słuszna. - Sądziliśmy, moim zdaniem słusznie, że Saddam Husajn stanowił zagrożenie dla regionu i całego świata - powiedział premier. Bush mieszka od wczoraj w królewskim Pałacu Buckingham. I w tym przypadku potwierdziło się powiedzenie, że najciemniej jest pod latarnią. Przynajmniej jeśli chodzi o środki bezpieczeństwa. Prawdziwą sensację wywołał dziś brukowy dziennik Daily Mirror, który "wkręcił" w poczet pałacowej służby jednego ze swych dziennikarzy. szczegółach posłuchaj w relacji londyńskiego korespondenta RMF Bogdana Frymorgena: