Silne burze śnieżne przeszły wczoraj wieczorem nad północno-wschodnim skrajem Stanów. Miejscami warstwa śniegu ma kilkadziesiąt centymetrów. Burze zakłóciły transport lotniczy. Na lotniskach w Nowym Jorku i Waszyngtonie nie wylądowało kilkadziesiąt samolotów, które skierowano do innych portów, mniej dotkniętych przez śnieżycę. Burze śnieżne przeszły od Pensylwanii, przez Nowy Jork, i Vermont do stanu Maine. Miejscami widoczność podczas zamieci była zerowa. Kaprysy pogodowe w USA kosztowały w ostatnich dniach życie 15 osób. 60 centymetrów śniegu spadło w New Hampshire, 30 w Bostonie i Albany. Poprzedni rekord dla Bostonu padł w 1974 roku i wynosił 8 centymetrów śniegu. Teraz podobna ilość spada tam w ciągu godziny. Dodatkowo prędkość wiatru przekracza 60 kilometrów na godzinę. Potężny front atmosferyczny już od kilku dni daje się we znaki Amerykanom, wędrując z południa na północ. Sprawił, że śnieg spadł nawet w Oklahomie i Teksasie. Śnieżnego Bożego Narodzenia nie było w Oklahoma City od ponad 30 lat. Teraz jednak spadło tam ponad 25 centymetrów białego puchu i miasto zostało całkowicie sparaliżowane. Podobnie było w Teksasie, przy czym śnieżyca zamieniła się tam w marznącą ulewę. W okolicach San Antonio drogi przypominały ślizgawki, a dziesiątki podróżujących właśnie osób znalazły się w mroźnej pułapce. Jednak północna cześć kraju zdołała się przygotować na najgorsze. Ogłoszono stan pogotowia dla służb drogowych, w radiu i telewizji nadawane są apele, by nie wyruszać samochodem w dalszą drogę bez zestawu przetrwania - łopaty, żywności, termosu z gorącymi napojami oraz koców. Tegoroczne Boże Narodzenie długo będą pamiętać także mieszkańcy Georgii. Ulewy doprowadziły tam do powodzi, a w dodatku przez północną część stanu przeszły trzy tornada. Podmuch uderzył w okno w pokoju, w którym się znajdowałam. Szyby potłukły się w drobny mak. Ryk był taki, jakby przez pokój przejeżdżał pociąg towarowy. Siedziałem schowany i modliłem się do Boga, prosząc o ocalenie - mówił jeden z mieszkańców stanu Georgia.