Zedi Feruzi, szef niewielkiego opozycyjnego ugrupowania UPD, został zastrzelony przed swoim domem w dzielnicy Ngagara; strzały padły z przejeżdżającego samochodu. Zginęli też dwaj ochroniarze polityka. Sprawcy zbiegli z miejsca zdarzenia.Atak najprawdopodobniej podsyci napięcia utrzymujące się w kraju od kilku tygodni - oceniają agencje Associated Press i Reuters. Burundi od blisko miesiąca pogrążone jest w poważnym kryzysie politycznym. Kryzys rozpoczął się pod koniec kwietnia od społecznych protestów, brutalnie tłumionych przez siły porządkowe, po decyzji prezydenta Pierre'a Nkurunzizy, który wbrew konstytucji postanowił po raz trzeci ubiegać się o ten urząd. W połowie maja rozbita została grupa oficerów wojskowych stojących na czele puczu. Po porażce przewrotu na ulice powrócili uczestnicy antyprezydenckich protestów; do demonstracji dochodzi niemal codziennie. Ministerstwo spraw zagranicznych poinformowało niedawno na swojej stronie internetowej, że uczestnicy protestów będą traktowani jak wspólnicy generałów stojących za próbą puczu. W piątek wieczorem w centrum Bużumbury trzy osoby zginęły, a kilkadziesiąt zostało rannych na skutek eksplozji granatu rzuconego w tłum. Także w tym przypadku sprawcom udało się uciec. Policja twierdzi, że napastnicy są powiązani z uczestnikami antyprezydenckich demonstracji.(PAP)