Atak miał miejsce w wiosce w prowincji Cibitoke w pobliżu granicy z Demokratyczną Republiką Konga (DRK) i Rwandą. Według Bunyoniego napastnicy przybyli do Burundi z DRK. Policja prowadzi śledztwo w celu identyfikacji sprawców. Świadkowie zdarzenia przekazali agencji AFP, że uzbrojona w pistolety i noże grupa w nocy z piątku na sobotę "chodziła od domu do domu", zabijając ludzi i podpalając budynki. Do ataku doszło na kilka dni przed zaplanowanym na 17 maja w Burundi referendum konstytucyjnym, które może pozwolić prezydentowi tego kraju Pierre'owi Nkurunzizie pozostać u władzy do 2034 roku. W ostatnich tygodniach rząd w Bużumburze wysłał w przygraniczne regiony kraju wojsko, zarzucając wygnanym grupom opozycyjnym próbę zakłócenia głosowania. 10-milionowe Burundi, położone w środkowej Afryce, jest niepodległe od 1962 roku. Od tego czasu kraj był wielokrotnie wstrząsany konfliktami na tle etnicznym - walkami między Hutu, stanowiącymi większość, a mniejszością Tutsi. Szacuje się, że w sumie konflikt ten pochłonął ok. 300 tys. ofiar śmiertelnych.