Powódź jest rezultatem rekordowego poziomu tzw. acqua alta, która we wtorek osiągnęła 187 centymetrów, czyli najwięcej od ponad pół wieku. Trwa usuwanie i wstępne szacowanie szkód, które - jak podkreślają lokalne władze - są gigantyczne i niewyobrażalne. "Tu nie umiera Wenecja, tu umiera kraj" Na konferencji prasowej burmistrz Brugnaro oświadczył: "Szkody są olbrzymie. Mówimy o setkach milionów euro". Odnotował, że poważnie uszkodzonych jest pięć tramwajów wodnych, które są podstawowym środkiem transportu. Brugnaro zauważył, że sytuacja jest zbliżona do tej z katastrofalnej powodzi w 1966 roku, gdy woda sięgała prawie 2 metrów. Odnosząc się do skali obecnych zniszczeń burmistrz oznajmił: "Tu nie umiera Wenecja, tu umiera kraj". Lokalne władze i politycy z całych Włoch apelują o jak najszybsze ukończenie realizacji wielkiego systemu zapór przeciwpowodziowych Mose, którego budowa stale się przedłuża i jest wstrzymywana. "Gdyby był system Mose, uniknięto by tego nadzwyczajnego przypływu" - ocenił burmistrz. Ogromne zniszczenia Ogromne zniszczenia są w położonej w pobliżu Canal Grande bazylice świętego Marka. W jej krypcie zmierzono 1,2 metra wody. Większość udało się już wypompować. Uszkodzone są grobowce patriarchów, a także inne zabytki i posadzki. To pierwszy tak wysoki przypływ od 53 lat - podkreśla administracja bezcennej świątyni, liczącej ponad 1000 lat. Jak zaznaczono, tym razem woda nie wpłynęła od strony przedsionka, ale wdarła się przez okna. Premier Włoch Giuseppe Conte oświadczył, że sytuacja w Wenecji jest "dramatyczna". Trwa także usuwanie szkód w Materze na południu Włoch, tegorocznej Europejskiej Stolicy Kultury, która została we wtorek zalana w wyniku gwałtownych ulew. Sytuacja wraca tam do normy.