"Nie mamy już żadnych wolnych miejsc noclegowych" - powiedział Reiter wieczorem w wywiadzie dla telewizji ARD. Polityk SPD poinformował, że część uchodźców będzie musiała spędzić noc na dworcu głównym w Monachium lub pod gołym niebem. "Doszliśmy do ściany" - dodał burmistrz.Władze stolicy Bawarii spodziewały się, że w sobotę do ich miasta przyjedzie 13 tys. imigrantów. Do wieczora zarejestrowano 9 tys. osób. Reiter zaapelował do władz wszystkich niemieckich krajów związkowych o pomoc w rozlokowaniu uciekinierów. "Z solidarnością nie jest najlepiej. Oprócz Północnej Nadrenii-Westfalii i Bawarii żaden land nie zgłasza chęci odebrania uchodźców" - mówił burmistrz Monachium. Jak dodał, oczekuje, że do rana w niedzielę zgłoszą się miasta, do których będzie mógł wysłać nowoprzybyłych imigrantów. "Potrzebne są nowe miejsca" - podkreślił Reiter. Zdaniem burmistrza Monachium niemieckie władze centralne oraz Komisja Europejska muszą "w ciągu dni, a nie tygodni czy miesięcy" znaleźć rozwiązanie problemu imigrantów. Reiter zaapelował też do Merkel, by "nie zostawiała Monachium na pastwę losu". W niedzielę na nadzwyczajnym posiedzeniu zbierze się rząd Bawarii. Merkel podjęła ponad tydzień temu decyzję o czasowym otwarciu granicy dla uchodźców z Syrii, którzy - protestując przeciwko szykanom władz węgierskich - wyruszyli na piechotę z Budapesztu w kierunku granicy austriackiej. Deklaracja niemieckiej kanclerz, że zostaną wpuszczeni do Niemiec bez zwykłych biurokratycznych procedur spowodowała, że liczba przyjeżdżających gwałtownie wzrosła. Podczas ubiegłego weekendu do Niemiec wjechało blisko 30 tys. azylantów. Szef MSZ Frank-Walter Steinmeier powiedział, że w ten weekend spodziewa się 40 tys. uciekinierów. Merkel broni swojej decyzji, uważając, że podjęła ją w sytuacji kryzysowej z pobudek humanitarnych. Jej bawarski koalicjant CSU jest natomiast zdania, że deklaracja była błędem, który wywołał falę przyjazdów. Z Berlina Jacek Lepiarz