Politycy i komentatorzy wieszczą niemal koniec Ameryki. Natomiast zażenowani dyplomaci z Emiratów muszą tłumaczyć, że dwóch zamachowców z 11 września pochodziło z ich kraju i zapewniać, że nie wszyscy Arabowie to terroryści. Biały Dom przekonuje wprawdzie, że Emiraty to jeden z najbliższych sojuszników na Bliskim Wschodzie oraz że firmę dokładnie sprawdzono. Dodaje również, że Ameryka powinna promować wolny rynek i wyciągać rękę do państw arabskich. Jednak nawet Republikanie zapowiadają walkę i bezwzględnie krytykują prezydenta. Wygląda więc na to, że politycy idealnie wyczuli nastroje społeczeństwa i bardzo sprawnie rozgrywają strach przed światem arabskim. W tym roku odbędą się tu przecież wybory do Kongresu i Izby Reprezentantów.