Bunt pracowników Disneya. "Gdzie moje marzenia?"
Pracownicy Disneylandów na Florydzie i w Kalifornii protestują przeciwko, jak twierdzą, głodowym zarobkom.

Jak wynika z anonimowych ankiet przeprowadzonych wśród pięciu tysięcy pracowników Disneya, trzy czwarte z nich nie stać na opłacenie podstawowych wydatków każdego miesiąca, a jeden na dziesięć doświadczył bezdomności. 43 proc. ankietowanych przyznaje, że nie stać ich na opiekę dentystyczną.
Pracownicy Disneylandów otwarcie protestują przeciwko polityce płacowej swojego pracodawcy. Zarabiają 10-11 dolarów na godzinę, tymczasem koszty życia zwłaszcza w Kalifornii w ostatnich latach wyraźnie wzrosły.
"Disney szczyci się tym, że urzeczywistnia marzenia. Disney, a gdzie są moje marzenia?" - pyta zatrudniona przez firmę Grace Torres.
Protestujących w Kalifornii wsparł niezależny senator Bernie Sanders.
"Chciałbym usłyszeć moralne argumenty na obronę tego, że firma, która ma zyski rzędu 9 miliardów dolarów i która płaci swoim prezesom 400 milionów dolarów, pozwala, by pracownik z 30-letnim stażem chodził głodny" - mówił Sanders w Anaheim.
"Ta walka jest nie tylko dla was. Miliony pracowników w całym kraju mają już dość coraz dłuższej pracy za coraz mniejsze pensje" - dodał senator.
Do wystąpienia Sandersa odniósł się Disney.
"Podczas gdy pan Sanders kontynuuje krytykę Disneya, by podtrzymać swoją obecność w mediach, my wspieramy pracowników poprzez inwestycje w płace i edukację" - oświadczyła Suzi Brown z Disneya.
Firma zaproponowała protestującym podwyżkę do 15 dolarów za godzinę w ciągu trzech lat.
(mim)