Za głosowali posłowie czterech z pięciu frakcji: CDU/CSU, SPD, FDP i Zieloni. Przeciw była jedynie postkomunistyczna Lewica. W imiennym głosowaniu nowy traktat UE poparło 515 deputowanych, przeciw było 58, a jeden wstrzymał się od głosu. Ratyfikacja wymagała zgody dwóch trzecich z 613 członków Bundestagu. Druga izba niemieckiego parlamentu, Bundesrat, ma głosować nad traktatem 23 maja. Do zakończenia procesu ratyfikacji wymagany jest jeszcze podpis prezydenta Niemiec Horsta Koehlera. - Nowy traktat jest dobry dla Europy. Ale także dobry dla obywateli naszego kraju - powiedziała kanclerz Angela Merkel w trakcie poprzedzającej głosowanie debaty w Bundestagu. Wyraziła przekonanie, że traktat wejdzie w życie zgodnie z planem 1 stycznia 2009 roku po ratyfikacji przez 27 państw UE. - W przyszłym roku Unia Europejska będzie silniejsza i bardziej pewna siebie - oceniła. Według Merkel traktat tworzy "solidną podstawę" dla UE, a "Niemcy, które znajdują się w centrum Europy, będą czerpały z tego korzyści". Niemiecka kanclerz przekonywała, że Unia Europejska ze swymi 500 milionami mieszkańców zyska większe polityczne znaczenie na świecie. Jak podkreśliła, po wejściu w życie Traktatu Lizbońskiego decyzje UE w większości spraw zapadać będą kwalifikowaną większością głosów, co pozwoli łatwiej przezwyciężyć blokady i impasy. - Zbyt długo Unia zajmowała się wyłącznie sobą. Trzeba zakończyć czas niepewności i paraliżu - oświadczyła Merkel. Zdaniem niemieckiej kanclerz traktat zapewni sprawiedliwy, biorący pod uwagę przede wszystkim liczbę ludności, podział siły głosu między poszczególne państwa. Tzw. system podwójnej większości, który zacznie obowiązywać w 2014 roku, znacznie wzmocni siłę głosów Niemiec w porównaniu do pozostałych krajów UE. Szef współrządzącej Niemcami Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD) Kurt Beck ocenił, że Traktat Lizboński stwarza szansę realizacji w UE zasady sprawiedliwości społecznej, która - jak mówił - powinna być "wspólną wizją" Europy.