Jak poinformowały w sobotę media w Sofii, pochodzenie pogłosek bada państwowa Agencja Bezpieczeństwa Narodowego (DANS), zwana bułgarskim FBI. Przeprowadzenie dochodzenia zlecił premier Sergiej Staniszew. Uważa on, że uporczywe plotki, które popchnęły tysiące ludzi do wycofania pieniędzy z banku, są "częścią scenariusza, opracowanego albo przez konkurentów, albo przez czynniki polityczne". Premier ocenił, że działanie jest wyjątkowo perfidne, gdyż jego autorzy żerują na wspomnieniach Bułgarów o kryzysie bankowym sprzed 12 lat. O wszczęcie dochodzenia zwrócili się do prokuratury także właściciele banku. Bułgarski Bank Narodowy opublikował w piątek oświadczenie, że system finansowy w kraju nie jest zagrożony, a stan FIB jest dobry. Prezes banku Iwan Iskrow wyjaśnił, że FIB nawet nie musi sięgać do obowiązkowych rezerw w banku centralnym i wypłaca klientom pieniądze z własnych środków. Według Iskrowa, "sprawa FIB jest skandalem, a nie kryzysem" i służby specjalne powinny dojść do źródła destabilizujących pogłosek. Iskrow zapewnił, że szczyt paniki minął i w piątek prawie zaprzestano wycofywania depozytów. W 1996 r. w Bułgarii doszło do upadłości 14 banków. Bułgarzy stracili wówczas oszczędności, a w kraju nastąpiła hiperinflacja oraz najgłębszy kryzys polityczny i gospodarczy w powojennej historii kraju. W 1997 r. pod naciskiem Międzynarodowego Funduszu Walutowego wprowadzono tzw. system rady walutowej (currency board), czyli powiązanie lewa w stałej relacji najpierw z marką niemiecką, w później z euro oraz gwarantowanie pełnego pokrycia krajowej bazy monetarnej w rezerwach zagranicznych, co zapewniało stabilizację systemu finansowego i bankowego.