Daniel Popow z organizacji Informacyjny Szkoleniowy Ośrodek Ekologii powiedział w rozmowie z PAP, że niedawna katastrofa ekologiczna na Węgrzech to zapowiedź licznych niebezpieczeństw, grożących podobnymi wypadkami w przyszłości. Spośród znajdujących się w Bułgarii zbiorników szlamu dziesięć po zamknięciu kopalń należałoby zlikwidować, a tereny wokół nich poddać rekultywacji, jednak są to tereny opuszczone, gdzie brakuje jakiejkolwiek kontroli. Nawet gdyby ściana takiego zbiornika pękła, nikt tego nie zauważy - uprzedza ekolog. Najwięcej niebezpiecznych zbiorników jest w środkowej Bułgarii: w okolicach miast Pirdrop i Panagiuriszte, gdzie dawniej wydobywano miedź, oraz w południowych górach Rodopach, gdzie wydobywano złoto. Szlam w tych zbiornikach zawiera liczne metale ciężkie (np. rtęć) i inne trujące substancje. Organizacja Popowa podkreśliła, że istnieje ogromna przepaść między przepisami ekologicznymi zarówno w skali całej UE, jak i poszczególnych krajów a ich stosowaniem w praktyce przez sektor przemysłowy. Dzieje się tak, bo wielkie koncerny potrafią wywalczyć korzystne dla siebie ustępstwa. - Przepisy unijne nie są w stanie obronić interesu społecznego w tej dziedzinie - ocenił. Popow podał wiele przykładów obniżenia standardów ekologicznych pod naciskiem dużych firm. Część z nich dotyczy właśnie zbiorników szlamu, które zgodnie z ustawą z 1992 r. powinny być oddalone o co najmniej 3 tys. metrów od terenów zamieszkanych. Firmy wydobywcze potrafią uzyskiwać niezbędne zezwolenia, dzięki którym mogą obchodzić ten przepis. W rezultacie także zbiorniki, w których przechowywane są toksyczne opady, w świetle prawa nie stanowią zagrożenia. Jak mówi Popow, tak było w wypadku firmy MAL Rt., która doprowadziła do katastrofy na Węgrzech. W rezolucji z maja Parlament Europejski domagał się od Komisji Europejskiej wprowadzenia do 2012 r. zakazu użycia cyjanidów w przemyśle wydobywczym. Komisja jednak nie widzi takiej konieczności, podkreślając, że dyrektywa dotycząca odpadów górniczych gwarantuje wystarczającą kontrolę - wyjaśnił ekolog, którego organizacja walczy z wykorzystywaniem cyjanidów w górnictwie. Dodał, że mimo licznych spotkań z ministerstwem ochrony środowiska i petycji do parlamentu nie udało się wprowadzić sugerowanego przez PE zakazu do noweli ustawy o bogactwach naturalnych dotyczącej stali.