​Bułgaria: Zarzut terroryzmu za kradzież danych

Bułgarska prokuratura oskarżyła w środę o terroryzm dyrektora handlowego przedsiębiorstwa Tad Grup Georgi Jankowa i eksperta komputerowego tej firmy Kristiana Bojkowowa, którym zarzuca się kradzież z bazy urzędu podatkowego danych około 5 mln osób.

Bułgaria, Sofia (zdj. ilustracyjne)
Bułgaria, Sofia (zdj. ilustracyjne)Nikolay Dimitrov123RF/PICSEL

W minionym tygodniu w Bułgarii wybuchł duży skandal w związku z wykradnięciem danych osobowych i finansowych niemal wszystkich pracujących Bułgarów z bazy urzędu podatkowego, która okazała się źle zabezpieczona.

Chodzi nie tylko o numery identyfikacyjne, adresy, nazwiska i dane o dochodach 4,66 mln Bułgarów oraz 1,38 mln osób zmarłych i 300 tys. podmiotów prawnych - w zhakowanej bazie danych są informacje o płacach, umowach na zlecenie, emeryturach, w tym otrzymywanych z zagranicy, ubezpieczeniach zdrowotnych czy rejestracjach na stronach hazardowych.

Zatrzymani w sprawie wycieku danych

W minionym tygodniu, po potwierdzeniu przez ministra finansów Władysława Goranowa wiadomości o wycieku danych, zatrzymano 20-letniego Bojkowowa, zajmującego się cyberbezpieczeństwem, lecz po 24 godzinach zwolniono go, ponieważ jego domniemane przestępstwo zakwalifikowano jako wykroczenie administracyjne, za które grozi wyłącznie grzywna.

Po ponownej rewizji w firmie i skonfiskowaniu wszystkich jej komputerów we wtorek zatrzymano na 24 godziny Jankowa. W środę zwolniono go za kaucją w wys. 10 tys. euro i zarzucono mu terroryzm. To samo oskarżenie postawiono Bojkowowi.

Prokuratura nie udzieliła szczegółowych informacji o tym zarzucie, a adwokat firmy skomentował fakt, że oskarżonych o terroryzm zwalnia się za kaucją, nazywając go "komicznym".

Wcześniej zastępca prokuratora naczelnego Iwan Geszew, kandydat na stanowisko prokuratora generalnego, w wywiadzie telewizyjnym stwierdził, że Tad Grup zajmuje się "cyberwymuszaniem". Według niego firma zbierała dane dotyczące premiera Bojko Borisowa, prokuratora naczelnego Sotira Cacarowa i posła partii tureckiej mniejszości DPS, biznesmena i barona medialnego Deliana Peewskiego. Według Geszewa zamówienie polityczne na cyberatak pochodzi od pozaparlamentarnej partii Demokratyczna Bułgaria, będącej częścią dawnej centroprawicy z początku lat 90.

"Dzieło władz, nie hakerów"

Lider Demokratycznej Bułgarii, dawny szef kontrwywiadu, Atanas Atanasow w wywiadzie prasowym powiedział, że wyciek danych jest dziełem władz, a nie hakerów.

Jednocześnie w środę urząd podatkowy poinformował na swojej stronie internetowej, że wyciek wszystkich danych - nazwisk, numerów identyfikacyjnych, numerów dokumentów tożsamości, informacji majątkowej i dochodowej - dotyczy wyłącznie 189 osób. Poradzono im zmienić dokumenty tożsamości. Pozostałym kilku milionom osób polecono zachować ostrożność oraz zapewniono, że wszystkie banki, firmy kredytowe i ubezpieczeniowe, notariusze i in. będą bardzo uważnie sprawdzać dane przy zawieraniu transakcji.

Fiskus zobowiązał się zagwarantować poszkodowanym możliwość sprawdzenia jakie konkretnie dane zostały wykradzione, lecz na razie nie spełnił tej obietnicy. Eksperci - adwokaci, notariusze, bankowcy - przestrzegają przed oszustwami.

Z Sofii Ewgenia Manołowa 

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?