O nadchodzącym kryzysie wodnym media przestrzegały wielokrotnie w ostatnich kilku miesiącach. Pisano, że poprzednie władze Pernika nie zwróciły należytej uwagi na szybko spadający poziom wody w zbiorniku retencyjnym. Co więcej, nie wstrzymano produkcji energii w okolicznej małej elektrowni, co przyczyniło się do szybszego opróżnienia zbiornika, co w połączeniu z długotrwałą suszą doprowadziło do obecnego kryzysu. Błędy poprzednich władz miejskich wyszły jednak na jaw dopiero po wyborach samorządowych 3 listopada, które przegrała dotychczasowa mer Pernika. Teraz miasto ma sześciokrotnie mniej wody niż wynoszą jego potrzeby. Po rozważeniu kilku wariantów nowe władze zdecydowały się na 14-godzinne przerwy w dostawach wody i otwieranie kranów dwa razy na dobę, za każdym razem na pięć godzin. Obawy przed epidemią Na razie nie wiadomo jak w tych warunkach będą funkcjonować szkoły, przedszkola i szpitale. Pojawiają się obawy, że brak wody może się przyczynić do rozprzestrzenia się epidemii. Eksperci przestrzegają przed zamarznięciem rur wodociągowych podczas zimowych mrozów. Rozważanych jest kilka możliwości alternatywnych dostaw wody, lecz ze względów technicznych są one trudne do realizacji. Według prognoz na razie ograniczenia mają trwać do wiosny, kiedy ewentualne deszcze i śnieg napełnią przynajmniej częściowo zbiornik w Perniku. 73-tysięczne miasto znajduje się około 20 km na zachód od Sofii. Dawniej było ośrodkiem hutniczym. Obecnie większość jego mieszkańców pracuje w stolicy. Z uwagi na niską cenę mieszkań, przeniosło się tam sporo mieszkańców Sofii. Z Sofii Ewgenia Manołowa