Romowie mieszkali pod Paryżem i nie mieli zameldowania. Według francuskich władz, zostali wezwani do zameldowania się, ale tego nie zrobili i wrócili do Bułgarii. Zarówno władze francuskie, jak i bułgarskie podają, że chodzi o dobrowolny wyjazd. Kolejna 11-osobowa romska grupa z Francji ma przybyć 17 września. Według bułgarskiego MSZ, łącznie z Francji do kraju dobrowolnie ma wrócić około 50 Romów. Władze bułgarskie nie protestowały z powodu odesłania Romów, podkreślając, że nie chodzi o ekstradycję, a o dobrowolny wyjazd. Nie było protestów i demonstracji przeciw polityce Francji, głównie z powodu obaw, że problem romski może opóźnić planowane na marzec 2011 roku przyłączenie Bułgarii do strefy Schengen. Krytycznie wobec polityki prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego wyrażono się natomiast w kilku publikacjach prasowych. W wywiadzie dla dziennika "Trud" w sobotę były szef bułgarskiej dyplomacji, obecnie europoseł Iwajło Kałfin jako "niewytłumaczalny" określił brak reakcji ze strony Sofii. "Działania francuskich władz są nie do przyjęcia, ale brak reakcji ze strony bułgarskiego rządu - niewytłumaczalny. Oczywiście, że 30-50 bułgarskich obywateli nie stanowi przestępczego, ani emigracyjnego zagrożenia dla Francji. Jeżeli ktoś naruszył reguły, istnieją prawne sposoby jego ukarania. Zamiast tego rząd francuski rozwiązuje wewnątrzpolityczne sprawy naszym kosztem, naruszając reguły i wartości UE. Nieprzypadkowo PE przyjął rezolucję w tej sprawie" - zauważył były dyplomata.