W liście do prokuratora rzeczniczka napisała, że w ostatnim roku, w domu znajdującym się we wsi Gorno Kosowo niedaleko Wielkiego Tyrnowa w środkowej Bułgarii, zmarły 24 osoby. Kowaczewa zwróciła uwagę, że liczba ta jest nadzwyczaj wysoka i podkreśliła, że w placówce panują fatalne warunki. Według niej, w domu opieki stosunek personelu do chorych był wręcz poniżający, a wyżywienie określiła jako złe. "Większość spośród znajdujących się obecnie w domu 57 chorych jest przykuta do łóżek, mają rany na ciele, dzwonki służące do wzywania personelu nie działają" - dodała. "Przez ostatnie cztery dni w domu nie było pielęgniarki i chorzy byli praktycznie pozbawieni opieki" - napisała w liście. Rzeczniczka oceniła, że warunki sanitarne w placówce są fatalne: na 57 osób w budynku są dwie toalety i jedna łazienka. Ustalono, że personel systematycznie zaniedbuje swoje obowiązki. Pomieszczenia chorych zamyka się na klucz i nieliczni chorzy, którzy mogą wstawać, nie mają możliwości wyjścia na świeże powietrze. Dokładną inspekcję ośrodka przeprowadzono w 2013 r., potem kontrolowano go jeszcze kilka razy, jednak - jak stwierdzono obecnie - sytuacja niewiele się zmieniła mimo przeznaczonych na ten cel środków. Kowaczewa podkreśla, że sytuacja w domu jest sprzeczna z konwencją ONZ w sprawie zakazu stosowania tortur i dom opieki należy natychmiast zamknąć, a chorych przenieść i zagwarantować im godne warunki. W listopadzie BBC opublikowała film o skandalicznych warunkach w domu opieki dla niepełnosprawnych dzieci w Bułgarii. Takich filmów w ostatnich latach było kilka. Bułgarskie władze starają się zamykać te placówki i umieszczać dzieci w rodzinach zastępczych lub placówkach opiekuńczych typu rodzinnego, lecz według brytyjskiej telewizji wysiłki są niedostateczne przede wszystkim dlatego, że brakuje opieki specjalistycznej.