Rotacje całych oddziałów policji zapowiedział premier tymczasowego rządu. Na swoich miejscach pozostaną tylko komendanci. Marin Rajkow przekonywał dziś, że zrobi wszystko, by wyeliminować proceder kupowania głosów. Kilka lat temu za poparcie konkretnego kandydata można było otrzymać do 50 euro bądź - w biedniejszych rejonach kraju - artykuły spożywcze. Protestujący, którzy wyszli na ulicę w lutym z powodu wysokich rachunków za prąd i obalili rząd, obawiają się, że wybory i tak zostaną sfałszowane. Wczoraj ponowie kilkaset osób manifestowało przed Centralną Komisją Wyborczą. Próby walki z kupowaniem głosów Bułgarii mają długą historię. Cztery lata temu powołano nawet specjalną jednostkę policji, zaostrzono też kary. Po wyborach w 2009 roku zapadło jedynie 97 wyroków, z tego 21 uniewinniających. Pozostałych 76 osób zostało skazanych jedynie na karę grzywny.