Średnia pensja w Bułgarii to równowartość około 1600 złotych. Po ostatnich podwyżkach do bułgarskich domów zaczęły przychodzić rachunki za prąd opiewające na około jedną czwartą tej kwoty. Co ciekawe, mniej więcej tyle samo zaczęli nagle płacić mieszkańcy Kosowa i Serbii. Mówi się, że ma to związek z działalnością kilku czeskich i austriackich firm próbujących zmonopolizować regionalny rynek. "Mutra" się wścieka, ale za późno Premier "Kark" Borysow, pozujący na twardziela murem stojącego za narodem - wściekł się. Obiecał doprowadzić do obniżki cen, a jedną z kombinujących firm - pozbawić licencji. To jednak było za mało. Protestujący domagali się renacjonalizacji źródeł energii, ale od tej energetycznej iskry szybko zajęły się też inne narodowe bolączki. Borysow mógł tylko bezsilnie patrzeć, jak protesty rozlewają mu się po całym kraju. Do żądania wzięcia za kark energetycznych monopolistów doszły kategoryczne postulaty zrobienia porządku z wymiarem sprawiedliwości, który powszechnie uchodzi za skorumpowany, z bankami, które powszechnie uchodzą za pazerne i ustalające zbójeckie odsetki od kredytów. Oraz - tradycyjnie - z politykami, którzy powszechnie uchodzą za wynoszących się wysoko ponad prawo. A także z innymi monopolistami - kontrolującymi rynek telefonii komórkowej, dystrybucji wody itd. Bułgaria płonie Wściekli ludzie palili na ulicach swoje rachunki za prąd. W Płowdiwie z rozpędu spalono konstytucję Bułgarii. Na ulicach 40 miast protestowały tysięczne tłumy. Bywało też niezamierzenie zabawnie, na przykład wtedy, gdy prawosławny metropoliita Płowdiwu, pałając świętym gniewem, demonstracyjnie podarował jednej ze świątyń swojego rolexa wartego około 6000 złotych, by ta mogła zapłacić rachunek. Domagano się ustąpienia "Mutry". Tłum głośno krzyczał to, o czym mówiło się w Bułgarii od dawna: że Borysow to "mafiozo" i że powinien wylądować w więzieniu. Gdy zaczęło dochodzić do samospaleń, atmosfera w kraju stała się palpitacyjna. "Mutra" ustąpił. I wylądował w szpitalu. Na do widzenia ogłosił, że wszystko to wina opozycji, która omamiła "ubogich ludzi" i obaliła w ten sposób rząd. Prezydent Rosen Plewnelijew ogłosił rozpisanie nowych wyborów. Mają się odbyć 12 maja. Skrytykował przy okazji spalenie konstytucji, pouczając palących, by ją raczej przeczytali. Kwadratowoszczęki Bojko Borysow, zwany, jak już wiemy, "Karkiem" ma 53 lata. Na swoją ksywę zapracował aparycją (jest wielki i nabity, "The Economist" nazwał go kiedyś "kwadratowoszczękim"), stylem (z zamiłowaniem nosi się jak typowy członek "karkowskiej" międzynarodówki: włosy goli na króciutko, często występuje w bardzo charakterystycznej czarnej skórzanej kurtce), knajacką postawą oraz podejrzeniami o szemrane kontakty, które za nic na świecie nie chcą się od niego odklejać. Borysow to były karateka, przez jakiś czas był nawet trenerem narodowej kadry Bułgarii w karate. Skończył szkołę policyjną przy MSW, w której obronił doktorat i później wykładał. Założył agencję ochrony, z której usług korzystał m.in. były bułgarski I sekretarz Todor Żiwkow. Agencja Borysowa to w tym momencie największa taka firma na bułgarskim rynku. Polub raport "Środek-Wschód" na Facebooku W 2001 roku trafił do MSW, gdzie parł jak burza i dochrapał się stanowiska sekretarza stanu. W 2005 roku był już tak popularnym politykiem (jak twierdzi jedna z bułgarskich blogerek, jego popularność wynika stąd, że ludzie postrzegają go jako "bad guya", który przeszedł na jasną stronę mocy i broni "tych dobrych" przed "tymi złymi), że były bułgarski car Symeon II, obecnie "zwykły" polityk o nazwisku Symeon Sakskoburggotski, wystawił go do wyborów. Batman w czarnej skórze Niedługo później został burmistrzem Sofii. To wtedy stał się zdecydowanie najpopularniejszym politykiem Bułgarii. Do legendy przeszło jego medialne twardzielstwo: na miejscach wypadków i katastrof pojawiał się zawsze w try miga, najczęściej w czarnej skórze, z miną zatroskanego superbohatera - to właśnie dlatego gazeta "Starszel" zaczęła nazywać go "Batmanem". Gdy bułgarska aktorka i modelka Dessy Zidarowa została pobita okradziona w Sofii przed swym salonem piękności, odmówiła zeznawania przed policją. Oznajmiła, że tylko jednej osobie może zaufać - Bojko Borysowowi. Ten, oczywiście, przybył na miejsce wypadku. Wybory w 2009 roku partia "Batmana" vel "Mutry" wygrała, zdobywając prawie 40 procent głosów. Partia nazywa się "GERB", co po bułgarsku oznacza "Herb". Wrogowie nazywają ich populistami, oni sami siebie - centroprawicowcami. Bezpośrednio po wyborach Borysow miał oddanych fanów - w 2009 roku ukazał się tom wierszy wychwalających "dystyngowane przywództwo" Borysowa. Po wprowadzeniu ulg dla producentów alkoholu na rynku pojawiła się rakija zwaną "borysówką". Borysow był twardy, kiedy było trzeba. Potrafił rozstawiać polityków po kątach, nawet zagranicznych. Gdy prezydent Czech Vaclav Klaus marudził przy podpisywaniu Traktatu Lizbońskiego, Borysow poradził mu wystąpić z Unii i wstąpić z powrotem do Układu Warszawskiego. "Skąd go znam? A, bo go pobiłem" Ale jego poza knajaka zaczęła ludzi drażnić. Pytany, dlaczego przyznał warty dziesiątki milionów dolarów kontrakt budowy sofijskiego metra swojemu znajomemu, a konkretnie - chłopakowi swojej córki, odparł z całą nonszalancją, że - owszem - zna tego człowieka. "Zobaczyłem któregoś dnia, że moja córka płacze" - mówił, bawiąc się długopisem - "więc poszedłem do niego i go pobiłem". GERB podjął kilka efekciarskich akcji przeciw zorganizowanej przestępczości, ale jeśli chodzi o standardy prawne, to nie jest najlepiej. I to eufemistycznie mówiąc, bo Corruption Perceptiosn Index stwierdził, że rząd Borysowa jest bardziej skorumpowany, niż poprzednie bułgarskie rządy. A poprzednie bułgarskie rządy nie miały w Europie najlepszej opinii. W 2007 roku amerykański magazyn "U.S. Congressional Quarterly" uderzył w Borysowa wyjątkowo mocno: oskarżono go o kontakty z największymi mafiozami w regionie, a nawet powiązano z niewyjaśnionymi mafijnymi morderstwami. Borysow, wg publikacji, miał wykorzystywać swój status w MSW do pomocy mafijnym bossom. Jego partnerka życiowa, Cwetelina Borislawowa, szefowa jednego z bułgarskich banków, jest oskarżana o pranie w w swoim banku pieniędzy mafijnych. A Borysow - o krycie jej. Poza tym - inne demokratyczne standardy też idą w dół. W Bułgarii - na przykład - powszechnie narzeka się na stan wolności prasy. Opozycja oskarża Borysowa o wpływanie na media i zarzuca mu, że jeśli chodzi o częstotliwość pojawiania się na ekranie, to można go porównywać tylko z Łukaszenką. Mimo wszystko, Borysow nadal pozostaje całkiem popularny - antyrządowe protesty to jedno, ale na ulice wychodzili także zwolennicy "Mutry". I być może nie jest już premierem. Ale aż do wyborów pozostaje p.o. premiera. I kto wie, czy tych wyborów nie wygra - według "Radia Wolna Europa" w sondażach idzie łeb w łeb z socjalistami. Ziemowit Szczerek