Skandal z transplantacjami ujawnił w końcu maja Stojczo Kacarow, minister zdrowia w tymczasowym rządzie premiera Stefana Janewa. Poinformował on, że w lecznicy rządowej przeprowadzono 14 transplantacji nerek. Zabiegi miały być sprzeczne z bułgarskim prawem, które zezwala by przeszczepiano narządy wyłącznie między osobami mającymi powiązania rodzinne. Biorcami organów byli obywatele Izraela, Japonii i państw arabskich, a dawcami - mieszkańcy Mołdawii i Ukrainy. Według danych Kacarowa przedstawiano podrobione dokumenty o powiązaniach rodzinnych tych osób. "Należy postawić ich przed sądem" Minister Raszkow powiedział, że według wstępnych ustaleń doszło "do rażących naruszeń ustawy o praktyce medycznej". - Winnych należy ustalić i postawić przed sądem - dodał. Długoletniego dyrektora lecznicy rządowej zwolniono z pracy, a jej nowy szef Radoswet Gornew powiedział, że służbom przekazano wszystkie dokumenty i lecznica jest gotowa współpracować z MSW. Dziennikarskie śledztwo przeprowadzone przez tygodnik "Kapitał" wykazało, że o nielegalnych transplantacjach wiedziała Państwowa Agencja Bezpieczeństwa Narodowego (kontrwywiad) i służba do walki z przestępczością zorganizowaną MSW Bułgarii. W styczniu 2020 roku Interpol wysłał sygnał do swych państw członkowskich, ostrzegając o handlu organami z wykorzystaniem podrobionych dokumentów. MSW Bułgarii powiadomiło resort zdrowia, kontrwywiad i służbę do walki z przestępczością zorganizowaną, jednak nie przyniosło to żadnych skutków - pisze "Kapitał".