Od piątku setki turystów nie mogły odlecieć z Burgas po zakończeniu turnusów, gdyż krajowy przewoźnik Bułgaria Air odwołał z powodu finansowych sporów wyczarterowane przez turoperatora Alma Tour loty do Moskwy, Petersburga, Helsinek, Wilna i Rygi. W niedzielę Bułgaria Air wykonała kilka lotów, częściowo łagodząc kryzys, lecz w Burgasie nadal znajduje się ok. 500 turystów, którzy nie mogą wrócić do domu. Rzeczniczka linii lotniczych, którym Alma Tour jest winien 3,5 mln euro, oświadczyła, że nadzwyczajnych lotów nie będzie i turyści będą wracać regularnymi lotami, za które zapłaciły rosyjscy operatorzy. Tymczasem do tych, którzy już czekają, dołączają nowe grupy, których turnusy zakończyły się w poniedziałek. Rosja ostro zaprotestowała przeciw powstałej sytuacji. "Dla nas jest obraźliwe, że sprawy zaszły aż tak daleko. Jesto to nieoczekiwane i bardzo nieprzyjemne" - oświadczył rosyjski konsul w Warnie Jurij Sołowiow. Wiceprzewodniczący rosyjskiej Agencji Turystyki Grigorij Sariszwili, który przybył do Burgasu, by pomóc w rozwiązaniu kryzysu, określił sytuację jako "szok, w wyniku którego cierpi tyle ludzi z małymi dziećmi". Według rzeczniczki Rosyjskiego Związku Turystyki Iriny Tiurinej "skandal nie może być usprawiedliwiony ani względami finansowymi, ani jakimikolwiek innymi". "Przewoźnik doskonale wie, że turyści zapłacili za bilety powrotne. Działania linii lotniczych są świadomym i cynicznym szantażem" - dodała. Skandal odbija się na reputacji bułgarskiego przemysłu turystycznego w Rosji, która jest jego głównym klientem. W dążeniu do złagodzenia sytuacji bułgarskie stowarzyszenie właścicieli hoteli oświadczyło, że zaprasza za darmo w następnym roku tych, którzy ucierpieli w wyniku obecnego skandalu.