Bułatow powiedział dziennikarzom, że groźby i represje wobec działaczy opozycyjnych wzmagają tylko ich opór. - Dla wolności warto zaryzykować nawet życie - oświadczył przywódca Automajdanu, ruchu kierowców wspierających antyrządowe protesty. - Będziemy kontynuować walkę i opór - zapowiedział na konferencji prasowej zorganizowanej w Muzeum Muru Berlińskiego. Bułatow zaznaczył, że opozycja domaga się dymisji prezydenta Wiktora Janukowycza. - Janukowycz musi ustąpić - powiedział. Jego zdaniem obecne względne uspokojenie sytuacji jest tylko pozorne, a w rzeczywistości presja ze strony władz na działaczy opozycji rośnie. - Władze stawiają opozycji warunki, których nie można spełnić -powiedział, odnosząc się do postulatu przerwania okupacji wszystkich budynków publicznych. - W moim kraju toczy się wojna - dodał szef Automajdanu. Bułatow podkreślił, że Automajdan nie jest partią polityczną, lecz ruchem społecznym. Ukraiński działacz powiedział, że za lidera całej opozycji uznaje Witalija Kliczkę, szefa partii UDAR. - Kliczko jest silną osobowością - ocenił, zastrzegając, że nie należy do jego ugrupowania. Szef Automajdanu powiedział, że nie zamierza na razie składać wniosku o azyl polityczny w Niemczech, gdyż jego celem jest powrót na Ukrainę. Jeżeli jednak ukraińskie władze nie zaprzestaną ścigania go, może zostać w przyszłości zmuszony do takiego kroku - zastrzegł. W Niemczech mieszkają jego ojciec i babka. Z ojcem zamierza spotkać się w niedzielę w Berlinie. Bułatow ma spotkać się w poniedziałek z przedstawicielami niemieckiego MSZ. Następnie uda się w podróż do kilku krajów w Europie. Na początku marca chce wrócić do Niemiec. W najbliższy poniedziałek Kliczko oraz inny przywódca ukraińskiej opozycji Arsenij Jaceniuk mają rozmawiać w Berlinie z kanclerz Angelą Berkel. Pytany o to Bułatow poinformował, że nie dostał zaproszenia na to spotkanie. Dmytro Bułatow 22 stycznia zaginął; odnalazł się po kilku dniach w jednej z podkijowskich wsi. Okazało się, że został porwany i był poddawany torturom przez nieznanych sprawców. Na ciele miał ślady pobicia; miał obcięty fragment ucha, a na dłoniach ślady po gwoździach. Jak mówił w Berlinie, osoby, które torturowały go, były "zawodowcami" i rozmawiały po rosyjsku, z "silnym rosyjskim akcentem". Przesłuchujący go interesowali się głównie rolą USA i ambasady amerykańskiej w powstaniu Automajdanu. Ukraińskie władze odmawiały początkowo zgody na wyjazd Bułatowa za granicę na leczenie. Dzięki interwencji niemieckiego ministra spraw zagranicznych Franka-Waltera Steinmeiera Kijów pozwolił na wyjazd opozycjonisty na Litwę. Niemiecka ambasada w Kijowie wydała mu wizę Schengen uprawniającą do swobodnego poruszania się po większości krajów UE. Z Berlina Jacek Lepiarz