W popularnym wśród młodzieży klubie Colectiv odbywał się koncert rockowy zespołu "Goodbye to Gravity". Na widowni znajdowało się ok. 400 osób. Świadek tragedii, której przyczyny jeszcze nie ustalono, powiedział Reuterowi, że w rezultacie eksplozji osoby obecne w klubie ogarnęła panika. Ludzie tratowali się wzajemnie, usiłując za wszelką cenę wydostać się z budynku. Według innego świadka, podczas koncertu odpalano ognie sztuczne, od których najprawdopodobniej zapalił się strop sali koncertowej i jeden z filarów wspierających. Następnie doszło do silnej eksplozji, a salę wypełnił gęsty dym. Kolejni świadkowie powiedzieli telewizji Digi 24, że na estradzie, na której grali muzycy, doszło do iskrzenia aparatury wzmacniającej, od której zapaliły się wykonane z polistyrenu dekoracje. Prezydent "wstrząśnięty" Telewizja przekazała obrazy, na których widać policjantów i ratowników medycznych, próbujących ocucić ludzi leżących na podłodze. Przed budynkiem klubu zorganizowano szpital polowy, gdzie ofiarom udzielana jest pierwsza pomoc. Na miejscu jest kilkadziesiąt karetek pogotowia i wozy strażackie. Oprea, który przybył na miejsce tragedii, powiedział ,że rozpoczęto już dochodzenie mające ustalić przyczyny i okoliczności tragedii. 88 rannych przewieziono do szpitali. Było to jedno z najtragiczniejszych tego rodzaju zdarzeń w Bukareszcie w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. "Jestem wstrząśnięty i ogarnięty głębokim smutkiem z powodu tragedii, która miała miejsce tego wieczora w stolicy. To jest bardzo smutny moment dla naszego narodu" - napisał na Facebooku prezydent Rumunii Klaus Iohannis.